Republikańscy kandydaci różnie o imigracji

Za nami prawybory w Partii Republikańskiej w ośmiu stanach. Kolejne już 28 lutego w Michigan i Arizonie. Jak na razie mamy jednego zdecydowanego lidera, Mitta Romney’a, który w tym momencie ma więcej delegatów niż jego trzej oponenci razem wzięci. Przyjrzeliśmy się walczącym o nominację GOP kandydatom pod kątem ich stanowiska do imigracji.

Prawo amerykańskie oficjalnie pozwala na cztery jej rodzaje. Pierwszy z nich , a zarazem najczęściej stosowany, to emigracja przez łączenie rodzin. Drugi to specjalistyczna kadra. Kolejny obemuje objęcie azylem osoby dyskryminowane w swoim kraju; ostatni rodzaj dotyczy krajów, których obywatele stanowią najniższy odsetek wśród obecnie przebywających w USA grup etnicznych.

Były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich nie deklaruje jasno swoich pogladów. Na pytanie czy jest za czy przeciw imigracji odpowiada wprawdzie “za”, jednakże, to “za” nie jest na tyle zdecydowane, by śmiało można uznać, że popiera on ustawę imigracyjną. Według Gingricha Stany Zjednoczone muszą uporać się z ogromnym problemem, jakim jest zalegalizowanie ponad 10 mln imigrantów, którzy nie powinni mieć pełnych praw obywatelskich.

Jasno deklaruje swoje poglądy Ron Paul, który jest zdecydowanym przeciwnikiem abolicji imigracyjnej. Według niego amerykańska gospodarka jest w tak złym stanie, że Amerykanów po prostu nie stać na to, aby oddawać swoje miejsca pracy imigrantom. Warto przypomnieć w tym miejscu, że Paul sprzeciwiał się imigrantom już w latach 90-tych, kiedy gospodarka miała się całkiem dobrze.

Konserwatysta Rick Santorum także i w kwestiach migracyjnych prezentuje skrajne poglądy. Były senator z Pennsylwanii był jednym z inicjatorów wybudowania muru na granicy amerykańsko-meksykańskiej. Santorum jest zdecydowanym przeciwnikiem imigracji jako zjawiska w ogóle. Jego zdaniem imigranci niszczą kraj zarówno ekonomicznie jak i społecznie.

Bardziej wypośrodkowane zdanie ma aktualny lider Partii Republikańskiej, Mitt Romney, który popiera zdecydowanie imigrację jako źródło rozwoju gospodarki i kultury Stanów Zjednoczonych, ale równocześnie jest przeciwnikiem amnestii. Według Romneya Ameryka potrzebuje dziś specjalistów w różnych dziedzinach bardziej niż taniej siły roboczej.

Jak widać, żaden z kandydatów GOP nie pała wielką miłością do przybyszów z zagranicy. To zresztą pogląd reprezentowanej przez nich partii.

Budując swój elektorat kandydaci wydają się ciągle zapominać, że każdy wyborca ma imigranckie korzenie. Z drugiej jednak strony byłoby naiwnością oczekiwanie, że podejście do kwestii imigracyjnych będzie miało wpływ na sympatie elektoratu w prawyborach. Czego jednak nie można już powiedzieć o listopadowych finałach, w których to zagadnienie może okazać się znaczącą karta przetargową.

Marcin Panas

InformacjeUSA.com