Jerzy Skolimowski - artysta wielkiego formatu



Jako filmowiec Jerzy Skolimowski jest laureatem imponującej ilości nagród i wyróżnień na światowych festiwalach, m.in. Złotego Niedźwiedzia za film „Start” (1967), dwóch Złotych Palm za „Krzyk” (1978) i „Fuchę” (1982), Nagród Specjalnych na Festiwalu w Wenecji za „Latarniowca” (1985) i „Essential Killing” (2010) – najlepszego filmu na ubiegłorocznym Festiwalu w Gdyni. Jako malarz w 1998 roku zdobył główną nagrodę na prestiżowej wystawie sztuki nowoczesnej w Los Angeles, zaś w 2001 r. jego obrazy pokazywano na Biennale Sztuki w Wenecji.

- Kiedy spotkałem go po raz pierwszy, był początkującym scenarzystą. Kiedy spotkałem go za kilka lat był już świetnym reżyserem. Potem okazało się, że jest aktorem grającym Rosjan w amerykańskich filmach. A w końcu poznałem go jako znakomitego malarza - mówił Andrzej Wajda na wernisażu wystawy "Albo się to widzi, albo się tego nie dostrzega", która odbyła się w Berlinie w 2009 r. Skolimowski maluje przez całe swoje życie i to właśnie malarstwo uważa za najbardziej bezkompromisową i nowatorską dziedzinę swojej działalności.

Jerzy Skolimowski, fot. Rafal Siderski/Forum

Sztuka abstrakcyjna, którą uprawia, zapewnia mu artystyczną młodość, gdyż za jej sprawą odkrywa w sobie coraz to nowe możliwości. W przeciwieństwie do filmów, które zrobił i tekstów, które napisał, obrazy Skolimowskiego powstają bez kompleksów i presji równania się z największymi nazwiskami, ponieważ nikt wcześniej nie malował tak, jak on. Prace artysty znajdują się w galeriach i prywatnych kolekcjach w USA, Kanadzie, Paryżu, Wenecji, Niemczech i oczywiście w Polsce. Denis Hooper miał jego trzy obrazy (wisiały w zacnym towarzystwie Jean-Michele Bosquiata), zaś Jack Nicholson dziś ma ich cztery (wyeksponowane m. in. obok Marka Rothko).

Wystawa "Jerzy Skolimowski - malarstwo" (2009), fot. Archiwum BWA Galerii Sztuki w Olsztynie

Skolimowski specjalizuje się w malarstwie wielkoformatowym, gdyż jak twierdzi, satysfakcja z tworzenia wymaga rozmachu. Jego prace są pełne ekspresji i napięcia, uzyskiwanych czy to przez śmiałe, szybkie pociągnięcia farbą, czy przez wykorzystanie intensywnych kolorów i barwnych kontrastów. Niektóre z obrazów to dzieła osobne, inne tworzą skończone sekwencje – imponujące, wysokie na co najmniej 2 m tryptyki. Artysta lubi bawić się fakturą farby i efektem, jaki uzyskuje nakładając jej poszczególne warstwy. Swobodnie także podchodzi do narzędzi pracy - z powodzeniem używa zarówno pędzli, jak i spontanicznie podchwyconych przedmiotów, którymi rozprowadza farbę na płótnie, czy desce. Niektóre z jego kompozycji powstały przez umiejętne wylewanie farby bezpośrednio z wiaderka, z zachowaniem dozy kontroli nad kształtującą się w ten sposób barwną plamą.

Wystawa "Jerzy Skolimowski - malarstwo" (2009), fot. Archiwum BWA Galerii Sztuki w Olsztynie

Zanim artysta sięgnął po farbę, z równym powodzeniem zajmował się samodzielnie opracowaną techniką "wydzierania". Z dostępnych w sprzedaży oszklonych opraw wykorzystywał ochronną tekturę, żłobiąc w niej zamierzoną kompozycję za pomocą skalpela lub wiertła dentystycznego. Tak – na drodze destrukcji - powstawały zróżnicowane pod względem faktury, niefiguratywne kompozycje, które z powrotem umieszczał w ramie pod szkłem. Tekturowe reliefy złożyły się na jedenaście tryptyków, które cieszyły się dużym zainteresowaniem kolekcjonerów dzieł sztuki. Obecnie, po każdej wystawie Skolimowski sprzedaje jakieś dwa, trzy obrazy. W Polsce ich cena waha się w okolicach 30 tys. złotych.

Wystawa "Jerzy Skolimowski - malarstwo" (2009), fot. Archiwum BWA Galerii Sztuki w Olsztynie

Skolimowski już jako dziecko zdradzał talent artystyczny, gdy podczas nauki w praskim gimnazjum dzielił szkolną ławę z Vaclavem Havlem. Późniejszy prezydent Czechosłowacji pozwalał mu ściągać z łaciny w zamian za pomoc na lekcjach rysunku. Artysta nie pamięta swojego pierwszego obrazu, ale pytany o inspiracje dla malarstwa wielkoformatowego jakie uprawia, niezmiennie podaje japońską kaligrafię, a przede wszystkim pochodzące z 1777 roku szkice myśliciela i kapłana zen, Jiun Onko. Jednym z pierwszych obrazów powstałych pod wpływem kaligrafa była impresja na temat japońskiego znaku Boga. Reżyser skopiował symbol a następnie domalował mu godnego towarzysza - Diabła.

Zresztą sam pobyt w Tokio (podczas 17. letniej przerwy w kręceniu filmów) i nocna włóczęga po mieście miały znaczący wpływ na jego twórczość. Specyficzna urbanistyka Tokio z całym nagromadzeniem informacji wizualnej – szyldami, plakatami upstrzonymi nieznajomym pismem działały na wyobraźnie twórcy. Po powrocie do domu w Malibu Skolimowski zaczął malować na dużą skalę, korzystając z dobrodziejstw słonecznej Kalifornii – bezmiaru przestrzeni, wody i nieba, z dala od zgiełku i ludzkich spojrzeń. Warto wspomnieć, iż domowy basen przyczynił się do powstania kolejnej autorskiej techniki artystycznej, polegającej na moczeniu i celowym przybrudzaniu płótna.

Jednym z pierwszych dużych obrazów Skolimowskiego, które powstały po powrocie z Japonii, jest „Agonia”. Przedstawia martwe zwierzę, widziane z dołu. Do sporządzenia obrazu reżyser użył pomarańczowej i brązowej farby ściennej, które rozprowadzał listewką po drewnianym blacie wymontowanym ze stołu bilardowego. Wizerunek konającego zwierzęcia powstał spontanicznie, przez kilkukrotne „chlaśnięcia” farbą, i do dziś pozostaje w prywatnych zbiorach autora.


Gabriela Urbańska / Portalfilmowy.pl
Źródło: Portalfilmowy.pl