• RSS
Saturday, April 14, 2012 6:20:00 AM
Król Thierry Henry nie zwalnia tempa. Po dwóch golach i asyscie zaaplikowanych Colorado Rapids w ubieglym tygodniu Francuz zaliczyl hat-tricka i asyste w sobotnim meczu przeciwko Montreal Impact. Nie bylo to piekne widowisko, bo nowojorczykom szczególnie w pierwszej czesci szlo jak po grudzie, ale kibiców ciesza sie z kolejnej wysokiej wygranej i faktu, ze Henry w obecnej formie jest po prostu nie do powstrzymania.

Poczatek spotkania w niczym nie przypominal meczu sprzed tygodnia, kiedy to po 6. minutach gospodarze prowadzili 2:0. Tym razem gra im sie zupelnie nie kleila, a wiecej z gry mial beniaminek z Montrealu, w którego szeregach gral m.in. byly gracz Lazio, Valencii czy Manchesteru City i 13-krotny reprezentant Italii Bernardo Corradi. Przewaga gosci zaowocowala golem juz w 18. minucie. Akcje zainicjowal jedyny w wyjsciowej jedenastce Impact Kanadyjczyk (na dodatek urodzony w Quebec) Patrice Bernier. Wrzucil pilke w okolice pola karnego, gdzie próbowal wybic ja Dane Richards, ale zrobil to tak niefortunnie, ze poslal ja w strone wlasnej bramki miedzy nogami szwedzkiego stopera Red Bulls Marcusa Holgerssona. Z prezentu skorzystal bardzo aktywny w pierwszej polowie reprezentant Gambii Sanna Nyasi, który nie dal szans Ryanowi Mearze. Byla to pierwsza w historii klubu bramka zdobyta na wyjezdzie w MLS.

Gospodarze wyrównali po 10. minutach. Pilke w pole karne z prawej flanki miekko wrzucil Rafa Marquez wprost na glowe Thierry’ego Henry, który - z pomoca bramkarza gosci, który powinien ten strzal sparowac - trafil do siatki. Goscie nie dawali za wygrana i w 38.min po raz drugi objeli prowadzenie. Pilke srodkiem pola podprowadzil Brazylijczyk Felipe Martins i podal ja na lewo do Justina Mappa, który zszedl do srodka i przy biernej postawie obronców pokonal Meare strzalem w krótki róg.

Kiedy wydawalo sie, ze taki wynik utrzyma sie do konca pierwszej polowy Joel Lindpere podal do Henry’ego, ten wypuscil w uliczke Dax’a McCarty, który padl jak razony piorunem po starciu z innym bylym graczem kadry Wloch Matteo Ferrarim w polu karnym. Sedzia - mimo protestów graczy z Montrealu - pokazal na “wapno”, a skutecznym egzekutorem okazal sie Kenny Cooper, dla którego byl to juz czwarty gol w sezonie.

Po zmianie stron na boisku zameldowal sie byly pilkarz m.in. Auxerre i Tottenhamu Fin Teemu Tainio, który zastapil kontuzjowanego Marqueza i gra gospodarzy w srodku pola w koncu zaczela funkcjonowac lepiej. W 57.min zbyt slabe podanie mlodziutkiego Zareka Valentina przechwycil McCarty, który pobiegl z pilka kilka metrów i podal do stojacego w okolicy “16” Henry’ego. Ten z gracja wycofal sobie pilke poza pole karne i obracajac sie poslal pilke do siatki obok wyciagnietego jak struna reprezentanta Jamajki Donovana Rickettsa.

Ladny gol, ale kwadrans pózniej Henry popisal sie jeszcze piekniejsza asysta. Prawa strona przedarl sie Jan Gunnar Solli, ogral Josha Gardnera i wycofal na piaty metr, gdzie kapitan Red Bulls cudowna pietka przedluzyl podanie w kierunku stojacego tuz przed bramka Mehdi Ballouchy’ego. Wprowadzony 3.min wczesniej na boisko Marokanczyk dostawil tylko noge i zrobilo sie 4:2.

Na minute przed koncem Henry skompletowal hat-tricka. Francuz otrzymal podanie od Tainio na lewej stronie, podciagnal kilka metrów i wylozyl pilke Cooperowi, który uderzyl natychmiast na bramke. Ricketts po raz kolejny sie nie popisal odbijajac pilke przed siebie, wprost pod nogi nadbiegajacego Henry’ego, który najpierw ze stoickim spokojem przerzucil golkipera gosci, a potem pobiegl w strone wiwatujacych na jego czesc sympatyków.

Podopieczni Hansa Backe odniesli zasluzone, choc nieco za wysokie zwyciestwo, które wywindowalo ich na pozycje wiceliderów konferencji Wschodniej. Jedyne co moze martwic nowojorczyków to styl gry w pierwszej polowie spotkania, do czego zgodnie odniesli sie w wywiadach po meczu zarówno trener nowojorczyków jak i ich najlepszy gracz. Kibiców Red Bulls musi jednak cieszyc wybitna forma Henry’ego, który dla upamietnienia pierwszego w karierze hat-tricka w barwach Red Bulls zatrzymal sobie na pamiatke pilke meczowa.

Red Bulls - Montreal Impact 5:2 (2:2)
0:1 - Nyassi (18), 1:1 - Henry (28), 1:2 - Mapp (38), 2:2 - Cooper (45, k), 3:2 - Henry (57), 4:2 - Bellouchy (72), 5:2 - Henry (89)

Widzów: 13415

tekst: Tomek Moczerniuk
zdjecia: Julian Gaviria (juliangaviria.net)

Red Bulls - San Jose juz 14 kwietnia!

Nastepny mecz u siebie Red Bulls rozegraja 14 kwietnia o 19:00. Do Harrison zawita ekipa San Jose Earthquakes, w której skladzie wystepuje przymierzany kiedys do gry w kadrze Polski Chris Wondolowski. “Wondo boy” równiez zaczal sezon z wysokiego “C”, bo zdobyl 4 z 5 strzelonych dotychczas bramek dla ekipy z Kalifornii, która ma na koncie 3 wygrane i porazke. Kup bilety tutaj!