• RSS
Thursday, March 15, 2012 7:00:00 PM
Doskonale pamietam, jak Daniel kiedys uprzedzal mnie, ze w Chicago praktycznie nie ma wiosny, o przedwiosniu w ogóle nie ma co marzyc. Po prostu jest zima, az nagle, z dnia na dzien, robi sie cieplo i jest lato. Nie moglam w to uwierzyc, no bo niby jak to mozliwe, zeby jednego dnia padal snieg, a kilka dni pózniej slonce grzalo tak mocno, ze mozna chodzic w krótkim rekawku?
   Otóz, jest to mozliwe. Sama tego doswiadczylam w tym roku, a Ci, którzy sledza mojego bloga z pewnoscia tez to zauwazyli. Nie dalej jak dwa tygodnie temu padal snieg, moze nie jakis intensywny, moze nie utrzymal sie zbyt dlugo, ale jednak byl to snieg. A tymczasem, juz od kilku dni, slonce grzeje coraz mocniej, dni sa coraz cieplejsze, niebo jest praktycznie bezchmurne, a ludzie juz pochowali zimowe kurtki i przerzucili sie na letnie ubrania i japonki.
   Jeszcze niedawno uporczywie szukalam sladów wiosny i popadalam we frustracje, ze nie moge ich znalezc. A moze problem polegal na tym, ze nie trzeba bylo szukac sladów wiosny, tylko od razu sladów lata? Na poczatku lutego pisalam o swistaku Phill'u - istnieje przekonanie, ze jezeli wychodzac z norki zobaczy on swój cien, to zima potrwa jeszcze 6 tygodni. Dlaczego naiwnie pomyslalam, ze po tych 6 tygodniach przyjdzie wiosna? Owszem, zima sie skonczyla, ale zamiast wiosny przyszlo lato!

A na pozegnanie chicagowskiej niby-wiosny, dzisiejsze poranne zdjecia:








 Paulina