Janusz Dąbrowski blog http://www.polonia360.com/janusz-dabrowski.aspx http://www.rssboard.org/rss-specification mojoPortal Blog Module 120 HOMEOPATIA I PAMIĘĆ WODY – CZ.4. Woda ma więc „pamięć”. I nawet wielu nieprzejednanych oponentów takiego postrzegania wody zaczęło mieć wątpliwości. Przykładem może posłużyć prof. Madeleine Ennis, farmakolog z Queen’s University Belfast  w Irlandii. Zamierzając dowieść błędności teorii Benveniste w doświadczeniach posłużyła się w 2002 r. – podobnie jak on – bazofilami. Na jej zlecenie cztery niezależne laboratoria wykonały podwójnie ślepe badania nad próbkami czystej wody i próbkami roztworów chara-kteryzujących się posiadaniem „pamięci” po histaminie. Efektem badań było ścisłe ustalenie przez laboratoria, które próbki zawierają tylko czystą wodę, a które ciecz homeopatyczną. Prof. M. Ennis – nie miała wyjścia – mimo sceptycyzmu musiała przyjąć wyniki badań do wiadomości.

Z kolei eksperymenty prowadzone przez wiceprzewodniczącego Royal Society prof. Iana Enderby miały zaprzeczyć wynikom badań grupy prof. Ennis.

Ciekawe były wyniki badań szwajcarskiego chemika dr Luis René Rey’a, który w 2003 r. przedstawił rezultaty swoich badań nad roztworami chlorku sodu NaCl oraz  chlorku litu LiCl. Doświadczenia dr Rey’a było co do zasady bardzo podobne do doświad-czeń Rosjanina prof. Witolda Bakhira, których rezultaty weryfikowano metodami spektralnymi dowodzącymi istnienia substancji w roztworze, w którym substancji tej praktycznie nie powinno było być.

W celu sprawdzenia wiarygodności hipotezy, że leki homeopatyczne działają i że istnieje tzw. „pamięć” wody , dr Rey zajął się badaniem roztworów o stężeniu 10-30g/cm3. Przy takiej zawartości substancji czynnej w jednostkowej objętości praktycz-nie nie zostaje w roztworze ani jedna molekuła tej substancji. Naukowiec  posłużył się zjawiskiem termoluminescencji. Rey zamrażał swoje roztwory o bardzo niskim stopniu koncentracji do bardzo niskich temperatur – 170 K (kelwinów), czyli do minus 1030C i 120K, czyli minus 1530C. Podczas ich późniejszego podgrzewania nadmiar energii był emitowany z roztworów w postaci światła charakterystycznego dla promieniowania atomowej struktury energetycznego wzoru roztworu.

Wyjaśnijmy tylko, że termoluminescencja jest to luminescencja, czyli tzw. zimne świecenie, jarzenie – polegające na emisji fal świetlnych przez ciała pod wpływem pobudzającego działania światła (fali elektromagnetycznej) lub promieniowania przeni-kliwego, czyli wywołane inną przyczyną, niż rozgrzanie ich do odpowiednio wysokiej temperatury. Zjawisko to jest wykorzystywane głównie w badaniach kryształów. W celu wywołania termoluminescencji badany obiekt jest schładzany i aktywowany poprzez naświetlanie promieniowaniem UV, rentgenowskim, promieniowaniem gamma czy wiązką elektronów. Obiektem badań mogą być ciecze po zamrożeniu w niskiej temperaturze Pionierem badań nad termoluminescencją w Polsce był doc. dr hab. Tadeusz Niewiadomski z Instytutu Fizyki Jądrowej Polskiej Akademii Nauk.

Oddajmy jeszcze głos prof. Elenie B. Burłakowej z Instytutu Fizyki Biochemicznej Rosyjskiej Akademii Nauk: „Pojawiło się wiele nowego, co przybliża nas do rozwiązania tajemnicy małych dawek. Jest cały rząd hipotez wyjaśniających działanie tego lub innego preparatu w zależności odstopnia jego rozcieńczenia. Jeśli pracujemy ze stężeniami rzędu 10-13÷10-12, to bioaktywność można wytłumaczyć poprzez współoddziaływanie z receptorami. Jeśli zaś pracujemy ze stężeniami do 10-15 – to rozwiązanie kryje się w parametrycznym rezonansie. Przy rozcieńczeniach 10-20÷10-15 [rozcieńczenie 10-20 jest sto tysięcy razy słabsze od rozcieńczenia 10-15 – przyp. autora]można uważać, że wystarczy tylko jedna cząsteczka, która trafi do komórki i  «włączy» mechanizm strukturalnej przebudowy błon komórkowych. W ostatnim czasie pojawiło się sporo hipotez związanych z charakterystykami struktur samej wody. Specjaliści twierdzą, że molekuły wody tworzą klastry. Zmiany w nich następujące pod wpływem pojedynczych cząsteczek biologicznie aktywnych substancji mogą nauczyć system «woda – białka komórkowe» i, co zrozumiałe, wpływać na właściwości białek.”( http://www.nkj.ru/archive/articles/9293/).

Warto podsumować sprawę Jacques’a Benveniste konstatacją włoskiego naukowca, prof. Giuliano Preparata, przytoczoną przez fizyka, prof. Arkadiusza Jadczyka (http://arkadiusz.jadczyk. salon24.pl/53801.html, 27.12.2007):

„PAMIĘĆ WODY – W IMIĘ NAUKI

Nie odnosić się do prawd naukowych jak do dogmatów – pisał renomowany fizyk teoretyk Giuliano Preparata w swoim świadectwie dotyczącym badań «pamięci wody» przez Jacques’a Benveniste.

«To właśnie dlatego wyniki Benveniste były zaskoczeniem. Nie mogły bowiem byćwyjaśnione przy użyciu prostego modelu wody. Lecz ja uważam jakość badań Benveniste, badań potwierdzonych zresztą przez inne laboratoria, za wysoce zadowalającą. Badania te zmuszają nas do zadania sobie pytania czy własności prostej molekuły są takie same jak grona złożonego z wielu molekuł. Jest to bardzo ważny problem naukowy i nie ma w tym nic skandalicznego. To, że istnieją różnice pomiędzy układem molekuł, a pojedynczą molekułą nie jest bynajmniej szokującą hipotezą.

Poprzez nasze prace teoretyczne wykazaliśmy, że jeśli umieści się w wodzie małą molekułę obdarzoną momentem elektrycznym, to posiada ona zdolność szczególnej organizacji otaczających ją molekuł wody. Jej własności elektryczne są jakby pomnażane i reprodukowane przez miliardy molekuł wody. Tego rodzaju informacja, choć niezmiernie prosta, może być przechowywana we wnętrzu wielkich zasobów wody. Nie jestem biologiem, mogę jednak stwierdzić, wizja wody rozwijana do tej pory, całe modelowanie dotąd rozwijane, nie uwzględnia tej własności koordynacji molekuł poddanych działaniu pól elektrycznych. To właśnie na skutek nieadekwatnego modelu mamy problemy ze zrozumieniem zjawisk zachodzących w próbówkach Benveniste. Nie wykluczone, że Benveniste natknął się na coś, co każe nam zrewidować dotychczasowe modele wody».”

Warto tu również przytoczyć wypowiedź rosyjskiego badacza wody, prof. Stanisława Zenina, o którego osiągnięciach będziemy jeszcze mówić: „A jaka może być reakcja przeciętnego człowieka, który nie miał do czynienia z fenomenami natury, jeśli zademonstruje się mu, powiedzmy, szklankę z czystą wodą i leżącą na jej dnie złotą monetą. Potem weźmiemy drugą czystą szklankę, trochę odlejemy do niej wody z pierwszej szklanki, a później uzupełnimy ją aż po wierzch wodą z kranu. I jeśli potem nie wstrząsamy jej, to pozostanie ona tylko wodą. A jeśli będziemy potrząsać, to na jej dnie również pojawi się złota moneta.

Na pierwszy rzut oka tak właśnie można postrzegać rezultat pracy Benveniste, ale tylko na pierwszy rzut oka. Ja zweryfikowałem jedynie wielkość «złotego zakroplenia». Jeśli w pierwszej szklance nie znajdowałaby się złota moneta, a jedynie niewielka ilość jonów złota lub cząsteczki jego związku, to wówczas – powiemy – lecznicze właściwości, które przenoszą one ze sobą w roztworze, będą przekazywane wodzie w każdej następnej szklance. Ale…Ale pod warunkiem, że będzie się za każdym razem energicznie wstrząsać szklanką z roztworem. I jeśli jego podstawą będzie woda destylowana.”

W każdym bądź razie wyniki badań Benveniste spowodowały ożywioną dyskusję w naukowym świecie, wręcz kłótnie.

„Jest oczywiste, że woda w żaden sposób nie może «przechowywać» w sobie informacji. Jest to całkowicie sprzeczne z tym wszystkim, co wiemy na temat strukturalnej dynamiki cieczy. Struktura wody zmienia się przecież znacznie szybciej, niż struktura innych cieczy.” – pisał dr Jared Smith z National Laboratory w Berkeley (Berkeley Lab).

„To jest prymitywny i fałszywy argument. Fakt, że wiązania wodorowe są tworzone i niszczone niemal natychmiast – jest niewątpliwy, ale to nie oznacza, że te struktury nie są zdolne do przenoszenia informacji. Można podeprzeć się tu analogią do tańca ludowego: każdy uczestnik zmienia partnerów, ale ich liczba ciągle pozostaje taka sama w tym samym tańcu.” – prof. Marin Chaplin, University of London Southbank.

„Jedynym godnym uwagi nowym argumentem przeciwników homeopatii jest «losowe badanie kontrolne» (LBK) jako narzędzie sprawdzania skuteczności leków i działań leczniczych stosowanych w medycynie. Narzędzie to rzekomo nie jest stosowane w homeopatii, a jeżeli nawet jest używane, to podobno wykazuje ono zawsze jej nieskuteczność. Nie jest to prawda (…). Trzeba jednak uświadomić sobie, że metody statystyczne pojawiły się w roli weryfikatora wiedzy medycznej stosunkowo niedawno, bo około 70 lat temu (A.B. Hill), nobilitując medycynę i czyniąc z niej «prawdziwą naukę». Nie przeszkadzało to medycynie oficjalnej również wcześniej, od początku istnienia homeopatii, w jej krytykowaniu, ośmieszaniu i dyskredytowaniu. Poczynania te motywowane były przede wszystkim emocjonalnie, bo nie naukowo, skoro podstawą systemu wiedzy medycznej było wówczas doświadczenie indywidualne lekarzy, nauki różnych szkół medycznych oraz opinie i przypuszczenia tzw. autorytetów medycznych. W tym kontekście za bardzo znamienną trzeba uznać wypowiedź pewnego lekarza nieprzychylnego homeopatii na jednym ze zjazdów A.M.A. [American Medical Association – przyp. autora]: «Trzeba przyznać, że nigdy nie zwalczaliśmy homeopatów ze względu na treść ich teorii, lecz dlatego, że się pojawili w społeczeństwie i zaczęli działać.»(M. Kauffman, Homeopaty in American, za: D. Ullman)”. („W sprawie dyskusji o homeopatii i tzw. medycynie komplementarnej”, dr n. med. Henryk Sułkowski,www.heel.pl, „Poradnik lekarza Praktyka”, nr 10/2002).

„Zbyt częstym argumentem przeciwko uznaniu koncepcji pamięci wody jest po prostu «Nie wierzę w to…» Taka nienaukową retorykę słyszymy od naukowców «poważnych inaczej», z zawężonym spojrzeniem na temat i bez żadnych kwalifikacji oraz nieuznających całej gamy dowodów, co bardzo źle o nich świadczy.” – prof. Martin Chaplin. (www.guardian.co.uk).

„Nie wierzę w to…” – takie stwierdzenie oparte jest wyłącznie na przekonaniu, a nie wiedzy.„Przekonania i sposób myślenia zmieniają się powoli z biegiem czasu, a nie nagle. Słabną coraz bardziej z pokolenia na pokolenie i zanikają stopniowo razem z ich wyznawcami, których zastępują ludzie przesiąknięci nowymi myślami.” („Księga duchów”, Alan Kardec).

PRZEKONANIA  SĄ

NAJNIEBEZPIECZNIEJSZYM   WROGIEM  PRAWDY.

Friedrich Nietzche

„W tym celu, aby teoria o pamięci wody przestała wydawać się tylko fantastyką, trzeba sobie wyobrazić całą objętość wody, która nieprzerwanie zmienia strukturę, ale jest wiązana wewnątrzmolekularnymi wiązaniami wodorowymi jako gigantyczny klaster, którego miliardy molekuł znajdują się w stanie chaosu, ale i wewnętrznego «porozumienia».” – dr Lionel Milgren.

Zacytujmy też słowa prof. Iwony Wawer („Badanie leków homeopatycznych” – prof. dr hab. Iwona Wawer, Kier. Zakładu Chemii Fizycznej Akademii Medycznej w Warszawie, „Standardy Medyczne” nr 1/2004): „Przyczyną trudności jest też fakt, że w dawce leku homeopatycznego o bardzo wysokim rozcieńczeniu może być zaledwie kilka molekuł substancji czynnej. Kwestią wymagającą wyjaśnienia jest więc struktura molekularna i mechanizm działania takich preparatów. Jedną z interesujących hipotez jest tzw. «pamięć wody». Wprowadzenie molekuł leku powoduje odwzorowanie jego ładunków i geometrii na otaczających go molekułach wody. Założeniem tej hipotezy jest, że przy kolejnych rozcieńczeniach strukturalne uporządkowanie roztworu zostaje zachowane. Lekiem jest więc cały roztwór wodny, a nie tylko wprowadzone do niego związki.” W tym kontekście można zastanawiać się nad się nad właściwościami wody z oczyszczonych ścieków. Woda ta jest z pewnością czysta biologicznie i w dużym stopniu chemicznie (o ile wszystkie procesy oczyszczania funkcjonują bez zakłóceń), ale co zostało zakodowane w pamięci takiej wody? Jakie są naprawdę jej własności? Czy nie należałoby poddać takiej wody działaniu dodatkowych systemów naprawczych (np. magnetyzowaniu)?

„Woda ma pamięć jak słoń. To stwierdzenie oznacza, że woda posiada zdolność przechowywania na określonym poziomie częstotliwości raz zdobytych informacji i przekazywania ich innym systemom, np. organizmom żywym.  (…) Skażona woda w naszych zbiornikach wodnych – zatruta ołowiem, kadmem i wieloma innymi szkodliwymi substancjami, jest oczyszczana chemicznie oraz uwalniana z bakterii. Po tych procesach wciąż jednak wykazuje określone częstotliwości elektromagnetyczne, drgania o określonej częstotliwości, które po dokładnym przyjrzeniu się można przyporządkować poszczególnym szkodliwym substancjom. Woda zawiera więc po oczyszczeniu, a nawet dwukrotnej destylacji, określone sygnały, które mogą być dla zdrowia szkodliwe. (…) Potwierdzenie danych na większej liczbie ludzi i wyciągnięcie wniosków miałoby rewolucyjne znaczenie dla zdrowia wszystkich ludzi.”(dr Wolfgang Ludwig, niemiecki fizyk z University Temple w Filadelfii, doradca Word Research Foundation w Los Angeles).

NAWET CHEMICZNIE  CZYSTA  WODA  PITNA

Z  PUNKTU  WIDZENIA  FIZYKI

OBCIĄŻONA  JEST  SZKODLIWYMI  INFORMACJAMI.

TO  NIE   CHEMICZNE  SUBSTANCJE

ODDZIAŁUJĄ  NA   ORGANIZM

PODCZAS  SPOŻYWANIA WODY,

LECZ  NIEKORZYSTNE CZĘSTOTLIWOŚCI.

Dr Wolfgang Ludwig

Niekorzystnymi częstotliwościami – wg dr W. Ludwiga  – są częstotliwości 1,8 Hz i 5 Hz, a korzystnymi 12,2 Hz, 25 Hz i 10 Hz. Szczególnie korzystna jest częstotliwość 7,8 Hz równa częstotliwości pola napięciowego wokół naszej planety, czyli częstotliwość fal Schummana. Dr Wolfgang Ludwig był fizykiem i  współpracował z  Tempel University of Philadelphia. Był także  doradcą World Research Foundation w Los Angeles oraz autorem m.in. książki „Woda – fenomen polaryzacji – nośnik informacji – środek leczniczy”. Wyjątkowo interesujący w tym kontekście jest fakt, że widma spektroskopowe uzyskane z różnych wód o właściwościach uzdrawiających np. z Gangesu czy Lourdes zawierają prawie wyłącznie korzystne częstotliwości. Woda z Gangesu, która jest przecież dosyć brudna, zawiera podobno prawie idealny zakres drgań.Szkodliwe częstotliwości można skasować np. przy pomocy pola magnetycznego. W przyrodzie odbywa się to w naturalny sposób przede wszystkim poprzez   wirowanie wody – w zakolach rzek, wirach itp.

NASZ LEKSYKON POJĘĆ

Fale Schumana zostały odkryte w latach 50-tych XX wieku, ich częstotliwość wynosiła 7,83 Hz, czyli tyle ,co częstotliwość drgań Ziemi. W tym paśmie, poprzez pole elektromagnetyczne, każdy człowiek wchodzi w rezonans z Ziemią i innymi istotami. Na częstotliwości 7,83 Hz znajduje się naturalna granica pomiędzy stanem snu i przebudzenia. Pasmo to można wykorzystywać także do manipulacji, kodowania w mózgu różnorodnych sugestii i impulsów za pomocą technicznie wywołanych częstotliwości Schumanna.

Wszystko to, o czym mówiliśmy można przyrównać do dyskietki komputerowej, taśmy magnetofonowej lub CD-rom. Oglądając je nie odróżnimy nośnika czystego od nagranego. Różnica polega na tym, jaka informacja jest nagrana na każdym z nich. Podobnie można „nagrać” informację „na wodę” – ustawić odpowiednio cząsteczki wody względem siebie (do czego służy tzw. FRI-terapia – oddzielna gałąź tzw. terapii fal milimetrowych). Wielu naukowców twierdzi, że medycyną przyszłości stanie się głównie medycyna informacyjna (na jej temat piszę w opracowaniu „Biomagnetyzm: cudowna moc w życiu”), a zamiast leków będziemy przyjmować odpowiednio zakodowaną wodę (znacznie wyższy poziom swoistej homeopatii). Zresztą już i dziś stosuje się tzw. esencje energetyczne działające na poziomie informacji, opracowane przez angielskiego lekarza dr Edwarda Bacha i jego następcy, niemieckiego botanika Andreasa Korte, twórcy współczesnej terapii esencjami energetycznymi. Dodajmy, że i w Polsce jest nieliczne grono tego typu terapeutów, wśród których poczesne miejsce zajmuje Zbigniew Pląder („Nieznany Świat” nr 4/2006, „Terapia kwiatem paproci”, Ewa Dereń).

WODA  W  POSTACI  KLASTRÓW

MOŻE  PRZECHOWYWAĆ

PRZEZ  DŁUGI  CZAS

CZĘSTOTLIWOŚCI  WYWOŁUJĄCE

BIOLOGICZNE  ZMIANY  W  ORGANIZMIE.

Lee H. Lorenzen

Woda posiada pamięć, jest więc w stanie gromadzić i przechowywać informacje.

Koniec części 4. cdn. (z 8-miu)

Autor: Janusz Dąbrowski ©
Wszelkie prawa zastrzeżone
All right reserved

Zamieszczenie całego artykułu na innym serwerze czy w publikacji drukowanej jest możliwe tylko za zgodą autora. Domyślnie autor zgody nie udziela. Istnieje możliwość uzyskania takiej zgody poprzez bezpośredni kontakt z autorem. 




Admin  ...Tweet This
]]>
http://www.polonia360.com/homeopatia-i-pamiec-wody-–-cz4.aspx http://www.polonia360.com/homeopatia-i-pamiec-wody-–-cz4.aspx http://www.polonia360.com/homeopatia-i-pamiec-wody-–-cz4.aspx Mon, 14 Jan 2013 00:51:00 GMT
Homeopatia i pamięć wody - cz.3. Wielka draka w nauce, czyli co wynikło z doświadczeń Jacques’a Benveniste?

W 1988 r. w świecie zachodniej nauki nastąpiło spektakularne wydarzenie, kiedy to francuski immunolog, Jacques Benveniste, kierownik laboratorium alergii i immunologii Narodowego Instytutu Badań Medycznych (INSERM) w Clamart we Francji. W badaniach naukowych zajmował się problemami komunikacji między komórkami organizmu – w szczególności komórkami układu immunologicznego odpowiedzialnymi za reakcje obronne i alergiczne. Był twórcą kilku patentów na testy alergiczne. Za swoje odkrycia zyskał uznanie na arenie międzynarodowej i nawet rozważano jego kandydaturę do Nagrody Nobla.

W jaki sposób Benveniste, typowy naukowiec, sceptyk, traktujący homeopatię z podejrzliwością (choć nie miał o niej wcześniej pojęcia) doszedł do swoich wniosków dotyczących pamięci wody? Otóż w jego laboratorium jeden z pracowników naukowych rozcieńczył przez pomyłkę roztwór alergenu do bardzo niskiego stężenia. Podczas doświadczeń z różnymi roztworami okazało się, że ten właśnie preparat wywołuje jednak reakcję alergiczną. Oczywiście, uznano to za pomyłkę, jaka mogła przecież wydarzyć się. Jednak żmudne, kilkutygodniowe weryfikacje doświadczenia dawały identyczne rezultaty. Nie było więc wątpliwości: działo się coś paradoksalnego, niezrozumiałego i zupełnie nieoczekiwanego. Tym niemniej powtórzyło się działanie podobnego mechanizmu podobnie jak w badaniach Szangin-Bieriezowskiego, kiedy naukowcy nie dawali wiary rezultatom swoich badań.

W latach 1985-1989 w laboratoriach alergii i immunologii INSERM przeprowadzono mnóstwo doświadczeń z różnym rozcieńczeniem immunoglobuliny E – IgE, substancją powodującą reakcje alergiczne i rozcieńczano ją aż do 10-120, (dziesięć do potęgi minus sto dwudziestej) czyli do stanu, kiedy nie pozostało nic poza wyłącznie wodą. Dokładniej chodziło o wpływ super małych stężeń antyciał na moc odpowiedzi immunologicznej komórek krwi – bazofil. Bazofile są składnikami krwi z grupy leukocytów (białych ciałek). Spełniają funkcje obronne i są magazynami histaminy uwalnianej w reakcjach alergicznych, kiedy organizm zostanie zaatakowany przez jakiś czynnik chorobotwórczy – na przykład bakterie. Obecność histaminy we krwi hamuje działalność bazofil – przestają ją już produkować.

Okazało się, że aktywność roztworów była najwyższa przy rozcieńczeniu10-3 (dziesięć do potęgi minus 3 – tj. jedna tysiączna), potem z każdym kolejnym rozcieńczeniem malała, aż do dziewiątego rozcieńczenia. Przy dalszym rozcieńczaniu aktywność ponownie rosła. Benveniste zaobserwował, że roztwór przy maksymalnym rozcieńczeniu, to jest w postaci praktycznie czystej wody, był w stanie wywołać reakcję alergiczną żywych komórek.
Podobnie jak w doświadczeniach rosyjskich Szangin-Bieriezowskiego jedynym logicznym wytłumaczeniem uzyskanych wyników była nieznana dotąd nauce właściwość wody – zdolność do gromadzenia, przechowywania i przenoszenia informacji.

Benveniste zdawał sobie sprawę, że jeśli eksperymenty jego zespołu badawczego były przeprowadzone poprawnie, to mogą zmienić prawa chemii i fizyki. Spowodują również wielki wpływ na wiarygodność homeopatii – formy alternatywnej medycyny, która leczenie opierała na specyfikach, w których tzw. pranalewka, czyli kluczowy czynnik terapeutyczny jest rozcieńczany do czasu, aż praktycznie zniknie.
Naukowiec doszedł do wniosku, że woda jest nośnikiem i przekaźnikiem elektromagnetycznego sygnału molekularnego. Cząsteczki wody emitują więc sygnały elektromagnetyczne stając się zarówno nadajnikami jak i odbiornikami fal EM. Ma więc woda dzięki temu swoistą pamięć molekularną, której podłożem są zjawiska elektromagnetyczne pośredniczące przy przekazywaniu informacji między cząsteczkami. Okazało się w takim razie, że komunikacja intermolekularna na drodze chemicznej nie jest jedynym sposobem przekazu informacji.

Dodajmy, że wnioski zespołu badawczego Benveniste współgrały doskonale z wysuniętą wiele lat później hipotezą Ewgenija Fiesienko, dyrektora Instytutu Biofizyki Komórki Rosyjskiej Akademii Nauk na konferencji „Klasyczna nauka i medycyna naturalna”. Fiesienko stwierdził, że przyczyn dziwnych efektów, które powstają przy oddziaływaniach bardzo słabych roztworów na ludzki organizm należy szukać w wodzie („Dołowaja priessa” nr14, 27.10.1999, www.businesspress.ru). Również inny znany rosyjski naukowiec W. L. Wojejkow pisze:
„Cała dwustuletnia praktyka homeopatii świadczy o tym, że czysta w swoim składzie chemicznym woda może mieć olbrzymią aktywność biologiczną, przy czym jej konkretna aktywność zależy od jej prehistorii”.

Wyniki eksperymentów zespołu Benveniste zostały opublikowane najpierw w „European Journal of Pharmacology”, a później w prestiżowym „Nature” w 1988 r. (Davenas E., Bauvais F., Amara J., Oberbaum M., Robinson B., Miadonna A., Tedeschi A., Pomeranz B., Forner P., Belon P., Sainte-Laudi J., Poitevin B. and Benveniste J.: „Human basophil degranulation triggered by very dilute antiserum against IgE”, «Nature» (international weekly journal of science), vol. 333. 30 June, 1988). Wzbudziło to od razu negatywną reakcję olbrzymiej części świata naukowego.

Jeszcze przed ich opublikowaniem, na żądanie redaktora naczelnego „Nature” Johna Maddox’a Roydena, z wykształcenia chemika i fizyka, powtórzono eksperymenty Benveniste – najpierw kilkakrotnie w jego laboratorium. Pierwsze serie doświadczeń przyniosły wyniki identyczne z oryginalnymi. Problem jednak nastąpił, kiedy zmieniono tzw. protokół badań na żądanie James’a Randi, słynnego „tropiciela naukowych herezji” – nadzorującego z ramienia „Nature” przebieg badań. Zresztą Randi ufundował w 2000 r. nagrodę w ramach programu „BCC Horizon” – milion dolarów dla tego, kto wymyśli dający się powtórzyć test potwierdzający działanie homeopatii i jednocześnie potwierdzający istnienie pamięci wody. Pieniądze wciąż czekają, ale na co tak naprawdę?

„James Randi, Carl Sagan, oraz sir Izaak Asimow [Isaac Asimow – amerykański biochemik i pisarz science fiction, Carl Sagan – amerykański astronom i popularyzator nauki – przyp. autora ] zdyskwalifikowali zdolności Uri Gellera, ale Geller zrobił fortunę lokalizując złoża minerałów i ropy naftowej dla wielkich firm, które niespecjalnie przejęły się brakiem naukowych uzasadnień jego zdolności.” („Jedyną planetą Ziemia”, Phyllis V. Schlemmer).

Zmiana protokołu – to również zmiana warunków badań. W efekcie nie zanotowano żadnych efektów, co było koronnym dowodem na naukowe oszustwo Benveniste. Na podstawie nowych wyników w „Nature” ukazał się „demaskatorski” artykuł p.t. „Eksperymenty z rozcieńczonymi roztworami są urojeniem”. Mało kto zastanawiał się nad ewentualnym wpływem zmian warunków protokołu na wyniki eksperymentu. A przecież wg teorii Edwarda Nortona Lorenza (1917-2008), amerykańskiego matematyka i meteorologa, autora słynnego powiedzenia o „efekcie motyla” („Butterfly Effect”), twórcy teorii chaosu, wyniki wszelkich badań niemal zawsze są nieprzewidywalne, ponieważ nawet niewielka, drobna wręcz zmienna losowa może zakłócić oczekiwany efekt.

ZAMIAST POSZERZAĆ OBSZAR UMIEJĘTNOŚCI WŁASNEGO UMYSŁU ORAZ WŁASNE HORYZONTY MYŚLOWE, WIELU Z NAS ROZSZERZA JEDYNIE WŁASNĄ CIASNOTĘ UMYSŁOWĄ.

Tymczasem na Uniwersytecie w Mediolanie we Włoszech, Instytucie Ruth Ben Ari w Izraelu oraz na Uniwersytecie Toronto w Kanadzie rezultaty identycznych badań dawały takie same rezultaty, jakie otrzymał Benveniste. Powtórzono je później w wielu innych laboratoriach centrów naukowych. W dodatku badania tych trzech wymienionych niezależnych zespołów badawczych przeprowadzone tzw. metodą „podwójnej ślepej” próby wykazały, że aktywność słabych roztworów zawierających śladowe ilości substancji bioaktywnych mogą zostać zablokowane przy użyciu zmiennego pola elektromagnetycznego. Nie obserwowano tego w przypadku roztworów o bardzo dużych stężeniach zawierających wielka liczbę cząsteczek substancji aktywnych. Wyjaśnijmy przy okazji, że podwójnie ślepa próba (ang. – double-blind experiment) polega na tym, że nikt z osób biorących bezpośrednio udział w eksperymencie i mających kontakt z osobami badanymi nie wie, który środek jest naprawdę lekiem, a który w rzeczywistości jest substancją obojętną. Później w setkach eksperymentów przekonano się, że istnieje możliwość przekazania wodzie wibracji charakterystycznych dla trzydziestu typów aktywnych środków – zarówno fizjologicznych jak i farmakologicznych, antyciał i antygenów. Tym niemniej opinia wpływowego „Nature” sprawiła, że Benveniste o pozycji szanowanego badacza z wieloma osiągnięciami stał się pariasem w naukowym „światku”. Pozbawiono go kierownictwa w prestiżowym laboratorium w INSERM. Pozbawiono go również środków finansowych na dalsze badania.

Benveniste wspominał później: „Wielu kolegów radziło mi, abym zapomniał o wynikach badań, odłożył je do szuflady i kontynuował prace, jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. Ale jako naukowiec mam obowiązek szukać prawdy i wydobywać ją bez lęku przed konsekwencjami. Jeśli ktoś nazywa mnie heretykiem, to tylko dlatego że nowoczesna nauka kieruje się quasi-religijnym zbiorem dogmatów. Mam głęboką nadzieję, że kiedyś świat nauki zrozumie, że oskarżenia w stylu oskarżeń Galileusza powinno się schować do lamusa i zastąpić je prawdziwą naukową debatą”.

Mimo szyderstw i kpin wielu przedstawicieli świata naukowego, znaleźli się i tacy, którzy udzielili wsparcia francuskiemu naukowcowi. W ich gronie znaleźli się m.in. dwaj nobliści: fizyk Brian Josephson („złącze Josephsona”) oraz fizjolog i biofizyk, sir Andrew Fielding Huxley, były prezes Royal Society. Josephson argumentował nawet w piśmie „New Scientist”, że woda może mieć molekularną pamięć. Później grupa naukowców z Harvard University zaproponowała teorię „atomowej pamięci” (www.clusteredwater.com) pozwalającej przyjąć i zrozumieć kwantową komunikację.

POWINNIŚMY ZAWSZE PAMIĘTAĆ O TYM, BY NIE BYĆ TAKIMI,
JAK CI OFICJALNI MĘDRCY TAMTEJ EPOKI,
MĘDRCY, KTÓRZY POPEŁNIALI KOLOSALNY BŁĄD
ODMAWIAJĄC SPOJRZENIA PRZEZ TELESKOP GALILEUSZA.

prof. Giuliano Preparata

Benveniste kontynuował więc badania koncentrując się przede wszystkim procesach na komunikacji elektromagnetycznej w żywych organizmach. Potrafił nawet dokonać przetworzenia elektromagnetycznych wibracji cząsteczek substancji czynnej na dźwięk, następnie nagrać ten dźwięk na dyskietkę, przesłać ze swego laboratorium we Francji do podobnego laboratorium w Chicago, gdzie dźwięk zamieniono ponownie na wibracje elektromagnetyczne. Działaniu tych wibracji poddano wodę i następnie obserwowano jej oddziaływania na żywą tkankę. I znów wyniki eksperymentów były szokujące – również dla samego Benveniste. Otóż reakcja żywych tkanek poddanych oddziaływaniu wody z informacją „nagraną” w transatlantyckim przekazie była identyczna, jak w przypadku, gdyby molekuły substancji aktywnej oddziaływały w bezpośredniej odległości na tkankę. Istniał więc przekaz informacyjny na odległość.

Benveniste miał to później skomentować następująco: „Było to jak zakręcenie kluczykiem w Paryżu nad Sekwaną i odkrycie, że samochód, który znajduje się u ujścia rzeki, zapalił – powiedział.” Również sam nie umiał wyjaśnić dokładnie tego zjawiska, mechanizmów jego działania. Tym bardziej doniesienia o „czymś” takim ponownie wzbudziły lawinę szyderstw pod adresem Benveniste. Zarzucano naukowcowi praktycznie wszystko. Błędy metodyczne, „odpowiednie” (?) dobieranie członków zespołu badawczego itd. Koronnym argumentem miała być również „niepowtarzalność” wyników badań, co było zwyczajną nieprawdą.

A co do powtarzalności wyników badań… Ortodoksyjni naukowcy bardzo często odwołują się do tego argumentu. Jeśli więc jest brak powtarzalności wyników badań, jeśli występuje nieodtwarzalność jakiegoś zjawiska, to zjawisko to nie ma prawa występować. I to jest jeszcze jeden obowiązujący w nauce paradygmat. A nauka nie znosi paradygmatów. Zacytujmy słowa Wolfganga Pauli’ego, jednego z najwybitniejszych fizyków:
„Ta właśnie okoliczność, że regularność należy do odtwarzalnej strony zjawisk, zmusza nas do uznania tego, że w zjawiskach fizycznych są również takie cechy, które są istotnie jednokrotne.” Czyli na zdrowy, chłopski rozum – wyjątki od zasady zdarzają się. A wyjątek od reguły jedynie tę regułę potwierdza. Proste. Eksperymenty tzw. „nieodtwarzalne” są od razu odrzucane. A może „nieodtwarzalność” staje się odtwarzalna, jeśli tylko zmienią się okoliczności, warunki eksperymentu? Czy to jest również brane pod uwagę?

W rezultacie szyderczych ataków francuski naukowiec stał się pierwszym na świecie „noblistą-inaczej”, bowiem w 1991 r. Uniwersytet Harvarda przyznał mu – jako pierwszemu naukowcowi na świecie – nagrodę IgNobel – anty-Nobla (ang. – „ignobel” – „niegodziwy”, antynonim słowa „nobel”, brzmiącego identycznie jak nazwisko szwedzkiego fundatora najsłynniejszej nagrody na świecie). Pomysłodawcą ustanowienia takiej „nagrody” był Marc Abrahams, redaktor naczelny czasopisma „Annals of Improbable Research” („Roczniki Badań Nieprawdopodobnych”).

Przyznano więc naukowcowi tę „nagrodę” za odkrycie, że „…woda – zwyczajna H2O – jest płynem inteligentnym i posiada pamięć”. W 1998 r. ponownie przyznano Benveniste anty-Nobla – tym razem „…za odkrycie, że woda posiada nie tylko pamięć, ale że te informacje mogą być przesyłane poprzez media teleinformatyczne.” "

Tymczasem w 1999 r. europejski zespół złożony z czterech niezależnych laboratoriów naukowych z Francji, Włoch, Belgii i Holandii, pod kierownictwem prof. Marcela B. Roberfroid z katolickiego Uniwersytetu w Louvain w Brukseli (Belgia) przeprowadził szereg eksperymentów posługując się udoskonalonym modelem doświadczenia Benveniste (P. Belon, J. Gumps, M.Ennis, P.F. Mannaioni, J. Saint-Laudy, M. Roberfroid, F.A. Wiegand – „Inhibition of human basophile granulation by succesive histamine dilutions: results of a European multicentre trial”, 1999). Wnioski płynące z doświadczenia były jednoznaczne: struktury wodne mogą zapisywać informacje biologiczne, chemiczne i fizyczne. Doświadczenia Benveniste potwierdziły, że ekstremalnie słabe roztwory substancji biologicznych nie zawierające praktycznie cząsteczek tychże w wodzie potrafią inicjować procesy biologiczne w organizmie w podobny sposób, jak substancja czynna. Potwierdziły również, że cała przyroda przesycona jest elektromagnetycznymi sygnałami zakodowanymi w molekułach różnorodnych substancji. A jaką rolę spełnia elektromagnetyzm w naszym życiu, ba! w życiu wszelakim? Piszę o tym w innej mojej książce – „Biomagnetyzm: cudowna moc w życiu”. Tu tylko zacytuję prof. Włodzimierza Sedlaka:

ORGANIZM JEST WIĄZANY W FUNKCJONALNĄ CAŁOŚĆ POLAMI ELEKTROMAGNETYCZNYMI, CZYLI MAGNETYZM JEST SIŁĄ, KTÓRA UTRZYMUJE WSZYSTKO W CAŁOŚCI.

Zaś „Światło [czyli fala elektromagnetyczna – przyp. autora] jest czynnikiem wywoławczym życia, jego stymulatorem, koordynatorem i kontynuatorem.”.Sedlak). Elektromagnetyczne sygnały zapisane są w „pamięci” wody, która jest zdolna do ich przechowywania i przenoszenia. I to woda odpowiada za przekazywanie molekularnej informacji między cząsteczkami substancji, w tym żywych komórek. Jest to więc potwierdzenie kluczowej roli wody w przekazywaniu molekularnych sygnałów elektromagnetycznych.

Jeszcze jeden, bardzo ciekawy wniosek wynikał z badań Benveniste. Otóż przekazywanie bioinformacji przez wysokorozcieńczony roztwór pozbawiony praktycznie substancji czynnej zależało od wstrząsania roztworu wodnego, czyli tak, jak to robią homeopaci. Pod tym względem Francuz nie odkrył niczego nowego (nie pretendował zresztą do tego), a jedynie potwierdził spostrzeżenia Hahnemanna dotyczące procedury wstrząsania roztworów.

W 1996 roku amerykański fizyk chińskiego pochodzenia, dr Shui-Yin Lo, właściciel ośmiu patentów, opublikował prace, w których udowadniał istnienie nowej stabilnej struktury tworzącej się z cząsteczek wody pod wpływem stopniowego rozcieńczania i wstrząsania roztworów zawierających związki jonowe. Struktura ta ma postać mikroskopijnych kryształków lodu nie rozpuszczających się w temperaturze pokojowej. („Anomalous State of Ice”, „Physical Properties of Water with IE Structures”).

Podobne wnioski wynikają z doświadczeń S. Zenina. Przecież jeśli w wodzie pojawia się cząsteczka jakiegokolwiek związku chemicznego, to wówczas podczas zetknięcia z kryształkiem wody pozostawia na jego powierzchni elektromagnetyczny wzór, charakterystyczny ślad. Dzieje się tak zarówno z kryształami zwykłej wody, jak i wodą destylowaną. Ślad energetyczny jest niejako „odwrotny” w stosunku do wzorcowej cząsteczki związku chemicznego. Jest po prostu negatywem wzoru. Dlaczego? Ponieważ ładunki dodatnie „pozytywu” (wzoru) przyciągają ładunki ujemne „negatywu” i na odwrót. W celu przyspieszenia procesu powstawania „negatywu” należy wodę po prostu wstrząsać.

Czy jednak wstrząsanie roztworów ma jakikolwiek sens? Czy woda dzięki temu łatwiej „zapamiętuje” podawane jej informacje? Cóż… Dla niektórych sprawa jest albo bezprzedmiotowa (bo jawi się jako bzdura), albo dyskusyjna (dla umiarkowanych, ale zaciekawionych semisceptyków), albo bezdyskusyjna (dla przekonanych).Jeśli jednak ktoś nie chce uwierzyć Hahnemannowi, Szangin-Bieriezowskiemu, Benveniste oraz innym naukowcom i lekarzom-homeopatom, to może uwierzy Jamesowi Bondowi, agentowi 007 Jej Królewskiej Mości, który z pewnością ma dostęp do wszelkich baaardzo dokładnych informacji. Przecież Bond z pewnością wiedział, co robi I nie mógł się mylić, kiedy żądał od barmanów martini z lodem – „WSTRZĄSANE, NIE – MIESZANE!”… :))

Woda nie jest więc tylko i wyłącznie zwykłą cieczą...

WODA JEST SUBSTANCJĄ ZDOLNĄ DO PRZENOSZENIA INFORMACJI
ZA POMOCĄ MECHANIZMU W POSTACI ELEKTROMAGNETYCZNEJ MATRYCY
.

Dlatego prof. S. Zenin uważa wodę za substancję, która znajduje się w stanie fazy informacyjnej. Krystaliczna postać, struktura wody, jest w stanie wyjaśnić wiele jej dziwnych, niesamowitych wręcz właściwości, które do tej pory były całkowicie niezrozumiałe.

Wróćmy jeszcze do Benveniste. Nie ma wątpliwości co do tego, że Jacques Benveniste wyjątkowo zasłużył się na polu naukowych badań i odkryć, zwłaszcza w dziedzinie badań wody. Tej sytuacji, która powstała wyniku szerokiej publikacji jego badań, nie dało się już cofnąć. Powstał zbyt wielki rozgłoś i zainteresowanie problemem. Osiągnięcia Benveniste spowodowało, że badaniami wody zajęli się inni naukowcy. „Sytuacja jest nieodwracalna. Zaczął się proces naukowego rozumienia fenomenu.” (Jacques Benveniste). Woda – substancja, która wydawała się dobrze poznaną, zwykłą i zwyczajnie prostą, zaczęła jawić się jako substancja absolutnie niezwykła. Odkrycia francuskiego naukowca mogą wyjątkowo głęboko zmienić całą dotychczasową biologię i medycynę. Przecież nietrudno już sobie wyobrazić sytuację, kiedy lekarz zamiast tradycyjnej recepty i tradycyjnych leków przekazuje pacjentowi nośnik w postaci np. płyty CD lub karty magnetycznej z zaleceniem nagrania informacji na wodę i picia takiej wody jako substancji leczniczej bo przenoszącej informacje leczniczą.

NIE MA NADZIEI DLA ŻADNEJ SPEKULACJI,
KTÓRA JUŻ, NA PIERWSZY RZUT OKA NIE WYGLĄDA NA SZALONĄ.

Freeman J. Dyson, fizyk i matematyk

O takich rozwiązaniach wymyślonych przez rosyjskich naukowców piszę zresztą w innej mojej książce – „Biomagnetyzm: cudowna moc w życiu”. Mowa jest tam o tzw. oddziaływaniach fonowo-rezonansowych polegających między innymi na wykonywaniu zapisów wibracyjnych z wszelkiego rodzaju substancji czynnych i następnie przenoszeniu tych wibracji na wodę. W dalszej kolejności poprzez picie wody zawierającej odpowiednią informację terapeutyczną jest ona wprowadzana do organizmu jak typowy lek. Jest to rodzaj swoistej „homeopatii elektronicznej” będącej dziedziną medycyny informacyjnej.

A co możemy powiedzieć o kanałach komunikacji między komórkami i między organizmami? Przecież w takim razie woda jawi się jako fenomenalna wręcz substancja o nieprawdopodobnej złożoności i niesamowitej zdolności do kodowania, zapamiętywania, przechowywania i przekazywania wszelkiej informacji. Według prof. Ernsta R. Mułdaszewa woda odznacza się znacznie większą pojemnością pamięci niż ludzkie geny! (E.R. Mułdaszew, „W poiskach goroda bogow”, t.2. – „Zołotaja płastina Chrati”, 2003).

Koniec części 3. (z 8-miu) cdn.

Fragment książki „Sekrety wody”.

Autor: Janusz Dąbrowski ©
Wszelkie prawa zastrzeżone
All right reserved

Zamieszczenie całego artykułu na innym serwerze czy w publikacji drukowanej jest możliwe tylko za zgodą autora. Domyślnie autor zgody nie udziela. Istnieje możliwość uzyskania takiej zgody poprzez bezpośredni kontakt z autorem.
Admin  ...Tweet This
]]>
http://www.polonia360.com/homeopatia-i-pamiec-wody-cz3.aspx http://www.polonia360.com/homeopatia-i-pamiec-wody-cz3.aspx http://www.polonia360.com/homeopatia-i-pamiec-wody-cz3.aspx Tue, 15 May 2012 10:24:00 GMT
Homeopatia i pamięć wody - cz.2. Jak odkrywano aktywność niezwykle małych stężeń?



Już w latach 60-tych i 70-tych XX stulecia w byłym Związku Radzieckim podejmowano szereg badań (K.K. Korowin i inni) dotyczących zadziwiającej i niezrozumiałej aktywności substancji chemicznych o rozcieńczeniach rzędu 10-25 (dziesięć do potęgi minus 25). W 1977 r. w radzieckich przeglądach naukowych „Biofizika” i „Moliekuliarnaja Biołogija” ukazały się dwa opracowania autorstwa W.P. Jamskoj i A.G. Malenkowa, w których naukowcy opisywali swoje eksperymenty dowodzące wysokiej aktywności tzw. białek adhezyjnych [białka adhezyjne, inaczej adhezyny – ang. CAM – Cell Adhesion Molecule lub ICAM – Intracellular Adhesion Molecule – to białka uczestniczące w przyleganiu komórek do siebie – przyp. autora] w niskich stężeniach – do 10-11 - dziesięć do potęgi minus jedenastej,) zaś w wysokich – nieprzejawiające takiej aktywności. Zgodnie z prawami i normami przyjętymi przez ówczesną radziecką naukę akademicką takie „coś” nie mogło absolutnie występować. Dlatego oba artykuły i spostrzeżenia w nich zawarte przeszły praktycznie bez echa.

W 1979 r. zespół biochemików z Moskiewskiej Akademii Weterynarii im. K.I. Skriabina pod kierunkiem dr Gen Nikiforowicza Szangin-Bieriezowskiego (1930-1992) zajmował się badaniem pewnego preparatu powodującego złożone reakcje fizjologiczne na poziomie komórkowym. Naukowców interesowało znalezienie granicy minimalnego stężenia, przy której preparat przestanie działać.Ku swojemu zaskoczeniu i całkowitej konsternacji naukowcy odkryli, że taka granica nie istnieje! Okazało się więc, że nawet przy wyjątkowo małych stężeniach preparat działał, choć wszelkie znane interpretacje fizykochemiczne dotyczące tego zjawiska absolutnie temu zaprzeczały.Rzecz jasna, eksperymenty powtórzono wielokrotnie z innymi substancjami i stężeniami rzędu 10-60 - dziesięć do potęgi minus sześćdziesiątej). Badacze podejrzewali siebie o różnego rodzaju błędy, ale weryfikacja doświadczeń prowadziła ponownie do jednego tylko wniosku – substancje pozornie najmniej czynne ze względu na potężne rozcieńczenie działały bardzo aktywnie.Ostateczny wniosek mógł być tylko jeden – za wyniki, za oddziaływania, za ich skuteczność odpowiadała WODA! To właśnie ona zapamiętywała, przechowywała i przekazywała biologiczną informację pochodząca od badanych białek. Po prostu nie było innej możliwości i ten fakt szokował współpracowników Szangin-Bieriezowskiego będących wrogami homeopatii, którą nazywali „łże-nauką” i nie mieli o niej nawet najmniejszego pojęcia (w odróżnieniu od samego kierownika zespołu). Mieli również świadomość, że nauka absolutnie nie przypisywała żadnego znaczenia aktywności substancjom w super-małych stężeniach.

Szeroka, oficjalna publikacja wyników badań zespołu Szangin-Bieriezowskiego była w ówczesnym czasie w Związku Radzieckim niebezpieczna dla naukowców i groziła licznymi reperkusjami łącznie z przerwaniem karier naukowych. Przecież efekty badań były szokujące stanowiąc jednocześnie „herezję” naukową. Dlatego szerokie koła naukowe zarówno Wschodu jak i Zachodu nie dowiedziały się wówczas o odkryciu. Również i dzisiaj mało kto wie o odkryciach zespołu rosyjskich biochemików, a cała sława (czy też niesława – wg niektórych) przypadła Jacques’owi Benveniste.

Równolegle z badaniami zespołu dr Szangin-Bieriezowskiego podobne eksperymenty z białkami adhezyjnymi przeprowadzali inni rosyjscy naukowcy – m.in. wspomniani już W.P. Jamskowa i A.G. Malenkow. Dr W.P. Jamskowa używała stężeń rzędu 10-16 9dziesięć do potęgi minus szesnastej). Jej odkrycia znalazły zastosowanie w leczeniu chorób oczu m.in. w rosyjskim Instytucie Badań Okulistycznych im. H. Helmholtza. Specjaliści mikrochirurgii oka byli wprost zachwyceni skutecznością preparatów dr Jamskowej, ale nie mogli w żaden sposób pojąć tajemnicy jego aktywności. Sytuacja była paradoksalna – w praktyce stosowano skutecznie lek, który… nie miał prawa działać.

„Biologiczne efekty działania bardzo małych dawek leków stają się lepiej zrozumiałe jeśli mechanizm ich działania rozpatrywać na poziomie receptorów komórkowych. Pokazano np., że serotonina działa pobudzająco na serce już w stężeniu 10-15 (dziesięć do potęgi minus piętnastej) g/ml, a izoprenalina [izoprenalina, inaczej: izopropylonoradrenalina – lek pobudzający czynność serca i działa rozkurczowo na mięśniówkę gładką; stosowana głównie w leczeniu dychawicy oskrzelowej – przyp. autora] przy 10-11 g/ml (dziesięc do potęgi minus jedenastej). Małe dawki często działają odmiennie niż duże; spotykanym mechanizmem jest pobudzanie czynności życiowych organizmu przez małe dawki, podczas gdy duże lub lek długo stosowany tłumią te reakcje. Materiał doświadczalny nagromadzony przez homeopatię, dotyczący efektów stosowania bardzo małych dawek, może się okazać cenny jeśli zastosować do jego interpretacji teorię chaosu z termodynamiką procesów nieliniowych. Problem w tym, że obecnie praktykująca generacja lekarzy miała na studiach głównie procesy równowagowe, które można opisać linearnie, tzn. mały bodziec – mała reakcja, duży bodziec – duży efekt. Tymczasem w przypadku złożonych systemów, nie będących w równowadze, takiej prostej zależności nie ma. Odwrotnie, nieliniowość odpowiedzi jest raczej regułą. Wiele procesów w organizmach żywych, zwłaszcza regulowanych enzymatycznie, zachodzi w sposób cykliczny a ich charakterystyka jest dość złożona. (…) [g/ml – gramów na mililitr; mililitr – jedna tysiączna część litra równa objętości 1cm sześć. – przyp. autora]

Nieliniowość zjawisk, zdolność do samoorganizacji i dynamika, które cechują żywe organizmy powoduje, że w badaniach trzeba zastosować aparat pojęciowy i matematyczny teorii złożoności, teorii chaosu czy teorii informacji. Jego konsekwencją są pojawiające się możliwości nowych eksperymentów, np. propozycja aby w badaniach efektów małych dawek w pierwszym rzędzie uwzględnić „węzły” przekazujące informację oraz wykorzystać możliwości chemii i fizyki kwantowej.” („Badanie leków homeopatycznych” – prof. dr hab. Iwona Wawer, Kier. Zakładu Chemii Fizycznej Akademii Medycznej w Warszawie, „Standardy Medyczne” nr 1/2004) (http://www.paramed.waw.pl/index.php?menu=2&mid=32&conid=281)

Problem przy rozwiązywaniu nowych, zaskakujących wręcz swoją złożonością odkrywanych zjawisk polega na tym, że staramy się znajdować ich wytłumaczenia używając zużytych, przestarzałych już i właśnie dlatego nieprzydatnych więc metod i mechanizmów pojęciowych. Trzeba więc zgodzić się z prof. A. Martynowem, rosyjskim fizykiem, który powiada, że: „(…) nietrywialnego problemu nie można rozwiązać nietrywialną metodą. Do jego rozwiązania konieczne jest podniesienie się na metapoziom nad istniejącymi pojęciami i, prawdopodobnie, wyjście za granice trójwymiarowości.” („Jasnowidzenie – Od magów starożytności do programów kosmicznych NASA”, Valerij Kratohvil). Bowiem:


ŚWIAT JEST NIESKOŃCZENIE SZERSZY
OD KONCEPCJI NAUKOWYCH.
prof. A Martynow

Koniec części 1. (z 8-miu)

Artykuł jest fragmentem książki „Sekrety wody”

Autor: Janusz Dąbrowski
COPYRIGHT by Janusz Dąbrowski. All rights reserved

Admin  ...Tweet This
]]>
http://www.polonia360.com/homeopatia-i-pamiec-wody-cz2.aspx http://www.polonia360.com/homeopatia-i-pamiec-wody-cz2.aspx http://www.polonia360.com/homeopatia-i-pamiec-wody-cz2.aspx Wed, 11 Apr 2012 09:53:00 GMT
Homeopatia i pamięć wody - cz.1. Homeopatia i pamięć wody… Tematy na dziś ciągle dla wielu kontrowersyjne. Myślę, że warto poznać pewne informacje dotyczące obu zagadnień. Informacje – to wiedza, a wiedza otwiera nasz umysł na wszelki cud stworzenia. Najpierw zajmiemy się homeopatią.



Na czym polega homeopatia?

Homois – (gr.) – podobny, pathos (gr.) – ból, choroba…

Wielu z nas słyszało z pewnością o homeopatii i lekarstwach homeopatycznych. Dziś pojawia się również inna gałąź homeopatii – elektroniczna, oparta na mechanizmie działania fal milimetrowych (piszę o tym w książce „Biomagnetyzm: cudowna moc w życiu”). Jak się ma działanie homeopatii w stosunku do typowego leczenia przy użyciu klasycznych lekarstw? Warto wiedzieć, że współczesna farmakologia opiera się na dwóch metodach leczenia: alopatii i homeopatii.

Pierwsza z nich, alopatia, naukowo potwierdzona, a więc i prestiżowa, polega na bezpośrednim zwalczaniu objawów choroby poprzez zaaplikowanie odpowiedniego medykamentu. W rozumieniu alopatii każdy narząd jest oddzielny i można mu przypisać oddzielną jednostkę chorobową. Ta metoda leczenia opiera się więc przede wszystkim na farmaceutykach. Stoi też za nią potężne lobby całego światowego przemysłu farmakologicznego, czyli równie potężne pieniądze i wpływy.

Homeopatia traktuje organizm pacjenta holistycznie, całościowo. Kuracja homeopatyczna jest więc bardziej kompleksowa, a zasada jej działań opiera się na pobudzeniu organizmu do walki, samoobrony i samoregulacji. Faktem jest, że leczenie homeopatyczne jest długotrwałe i wymaga cierpliwości ze strony pacjenta dla uzyskania całkowitego wyleczenia Produkcja leków homeopatycznych jest zaś mało opłacalna i obwarowana wielkim reżimem technologicznym. Warto też dodać, że jedno opakowanie dobrze dobranego leku starczy pacjentowi na kilka lat. To również wyjaśnia, dlaczego homeopatia ma tak wielu wrogów. Przecież na tanich lekach nie daje się zarabiać niewyobrażalnie wielkich kroci pieniędzy, jak to jest w przypadku światowego przemysłu farmakologicznego.

Ten, często z trudnością uznawany przez wielu lekarzy (a w Polsce praktycznie nieuznawany) sposób leczenia wynalazł ponad 200 lat temu lekarz niemiecki z Meissen (Miśnia) Samuel Hahnemann (1755-1843). Określił on podstawowe kanony leczenia i spisał je w elementarnym dziele „Organon”. Prawo podobieństwa – „Similia similibus curentur” (łac. – „niech podobne leczy podobne”), jest podstawową zasadą homeopatii. Hahnemann twierdził, że każda choroba jest pochodną zaburzeń energetycznych i centralnego sterowania. Dzisiaj powiedzielibyśmy – zaburzeń energii życiowej i biopola. Ciekawe, że tak samo twierdziła od tysiącleci medycyna chińska i tybetańska. Dziś coraz więcej światłych lekarzy twierdzi to samo. Taka idea przypomina współczesny model bioelektroniczny człowieka i jego funkcjonowania opracowany przez prof. W. Sedlaka.

W 1776 r. uznano Hahnemanna za wariata (a jakże!) zgodnie ze stanem ówczesnej wiedzy i możliwości mentalnych współczesnych mu adwersarzy. Historia zna mnóstwo takich przypadków. Dziś rzadko kto wie lub pamięta, że Hahnemann był – jak na ówczesne czasy – wyjątkowo dobrze wykształcony i przerastał swoich oponentów o głowę. Znał doskonale fizykę, chemię, medycynę. Jako jedyny poznał całą współczesną mu literaturę medyczną. Znał wiele języków, w tym języki starożytne, co niewątpliwie ułatwiało mu zapoznanie się z osiągnięciami m.in. medycyny arabskiej.

Dziś w Europie Zachodniej homeopatia została wpisana w system opieki społecznej, a usługi medyczne są refundowane przez firmy ubezpieczeniowe. Również WHO (World Health Organisation) – Światowa Organizacja Zdrowia – uznała homeopatię za dziedzinę medycyny, która uwzględnia wszystkie objawy choroby – fizyczne i psychiczne (psychosomatyczne). Według jej danych blisko 80 procent ludzi w krajach rozwijających się korzysta za środków medycyny naturalnej. W Polsce praktykuje blisko pięć tysięcy lekarzy homeopatów zrzeszonych w oficjalnych stowarzyszeniach.

Jednak ciągle homeopatia jest atakowana i to często w absurdalnie niewybredny sposób. Mówi się, że niemożliwe jest leczenie dawkami w supermałych stężeniach, że zdarzające się wyleczenia to efekt placebo, że nie ma podstaw naukowych, że nie ma wiarygodnego piśmiennictwa itd.

„Jest prawdą, że nie istnieje piśmiennictwo naukowe o homeopatii dla tych, którzy go nie szukają i nie czytają i dla których głównym, a może jedynym źródłem wiedzy o homeopatii są stronnicze enuncjacje A. Pietrasiewicza, a w najlepszym razie komunikaty amerykańskiej Narodowej rady Zwalczania Oszustw Medycznych (NCAHF). Można wtedy nie wiedzieć (lub udawać, że się nie wie!), że istnieje od kilku lat w Ameryce agenda rządowa o nazwie Narodowy Ośrodek Badań nad Medycyną Komplementarną i Alternatywną (NCCAM), której zadaniem jest badanie działań leczniczych nieklinicznych według rygorystycznych kryteriów naukowych, szkolenie osób w prowadzeniu takich badań oraz informowanie społeczeństwa i pracownikówmedycznych o wynikach działalności Ośrodka. Działalność taka prowadzona jest również przez podobne instytucje w Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Francji.” („W sprawie dyskusji o homeopatii”, dr n. med. Henryk Sułkowski, www.heel.pl, „Poradnik Lekarza Praktyka”, nr 10/2002).

Lek homeopatyczny powstaje poprzez stopniowe rozcieńczanie kolejnych, coraz słabszych roztworów zasadniczego leku w czystej wodzie ( np. na zasadzie: 1 porcja leku i 99 porcji wody, później 1 porcja roztworu i 99 porcji wody i tak dalej). Dokonuje się tego poprzez wstrząsanie (a nie mieszanie!). Leki homeopatyczne, o ogromnym rozcieńczeniu, służą przekazywaniu informacji. Nie są więc nośnikiem konkretnej substancji. Dla homeopaty lek jest tym bardziej skuteczny, im bardziej rozcieńczony. Dla farmaceuty i typowego lekarza zaś lek jest silniejszy, im jego stężenie jest wyższe. Preparaty homeopatyczne o wysokich potencjałach przekazują więc cechy pierwotnej substancji, a nie ją samą wraz ze składem chemicznym i fizycznym.

Jeszcze za życia Hahnemanna pojawiły się pytania, które stawiamy i dzisiaj:
• w jaki sposób środki homeopatyczne leczą?
• w jaki sposób informacja lecznicza pojawia się w organizmie?
• jaki wpływ na organizm ma przekazywana informacja?
• jakie lecznicze właściwości może mieć substancja rozcieńczona do stężenia 10-12 (dziesięć do potęgi minus 12), czyli charakteryzująca się tzw. potencjałem C6?
• a co można powiedzieć o potencjale C30, gdzie stopień rozcieńczenia wynosi 10-60? (dziesięć do potęgi minus 60)

Biorąc pod uwagę wnioski z istnienia tzw. liczby Avogadro (odkrytej w 1811 r.) jasne jest, że przecież potencjał C12 (czyli stężenie 10-24 - dziesięć do potęgi minus 24), nie mówiąc już o stężeniach C30, C50 i większych, nie zawiera w jednostkowej objętości nawet jednej cząsteczki pranalewki, czyli substancji leczniczej. Dzisiejsi fizycy kwantowi, lekarze homeopaci, bioenergoterapeuci bez trudności potrafią wyjaśnić, na czym rzecz polega i dlaczego Hahnemann miał rację. Porównując leki homeopatyczne i metody medycyny informacyjnej z typowymi farmaceutykami można powiedzieć tak: środki medycyny informacyjnej podają instrukcję samouzdrawiania „szeptem”, delikatnie, subtelnie, typowy zaś lek – „wrzeszczy” tak bardzo, że później trzeba niekiedy leczyć nadwerężone bębenki uszu (i nie tylko bębenki). Zresztą wyniki wszelkich badań naukowych dają wyraźne dowody na to, że właśnie słabe sygnały działają skuteczniej na organizm na poziomie komórkowym niż sygnały silne (piszę o tym obszernie w książce „Biomagnetyzm: cudowna moc w życiu”).

Okazuje się więc, że najwyższe potencjały lecznicze mają leki o najmniejszej zawartości pranalewki w roztworze. Z punktu widzenia fizyki i chemii taki lek składa się praktycznie wyłącznie z wody, ponieważ przy rozcieńczeniach rzędu powyżej 10-23 (10-9 – dziesięć do potęgi minus 9 – to jedna miliardowa) razy w pojedynczej dawce leku zawierającej kilka kropli praktycznie nie ma szans trafić choćby na jedną cząsteczkę aktywnie działającego leku. W jaki więc sposób wytłumaczyć skuteczność działania leków homeopatycznych, którymi leczy się wiele chorób, w tym nawet tak trudnych jak schizofrenia?

Wyjaśnienie tego kryje się właśnie w swoistej pamięci wody, której cząsteczki pod wpływem energii cząsteczek pranalewki ustawiają się w określony sposób względem siebie nabywając jako duże molekuły szczególnych właściwości. Nie mamy więc tu do czynienia z mocą działań farmakologicznych, chemicznych, a jedynie z mocą oddziaływań energetycznych, a w zasadzie informacyjnych pranalewki na wodę. Później tak skonstruowany lek homeopatyczny oddziałuje swoją mocą energetyczną z polem energetycznym człowieka, wprowadza informację do struktur wodnych organizmu. Inaczej rzecz biorąc: do naszego organizmu dostarczany jest impuls elektromagnetyczny w postaci odpowiednio zakodowanej matrycy, która „poucza” niejako organizm, jaką drogę wyleczenia wybrać (czyli jak wyrównać zaburzenia energetyczne organizmu). Na zewnątrz objawia się to zazwyczaj wzrostem mocy układu immunologicznego i procesem zdrowienia, choć w przypadku złożonych chorób wyjaśnienie skuteczności leczenia homeopatykami jest ciągle praktycznie niemożliwe.

Do dziś jednak trwają spory między wieloma przedstawicielami medycyny konwencjonalnej, a homeopatami – przecież także lekarzami. Tym ostatnim odmawia się wręcz prawa leczenia homeopatykami. Kuriozalne wręcz było stanowisko w tej sprawie Naczelnej Rady Lekarskiej w Polsce (STANOWISKO Nr 7/08 NACZELNEJ RADY LEKARSKIEJ z dnia 4 kwietnia 2008 r. w sprawie stosowania homeopatii i podobnych metod przez lekarzy i lekarzy dentystów oraz organizowania szkoleń w tych dziedzinach).

Zgodnie z tym stanowiskiem: „Naczelna Rada Lekarska uważa, że działania takie stoją w sprzeczności z art. 57 Kodeksu Etyki Lekarskiej, który mówi: «Lekarz nie może posługiwać się metodami uznanymi przez naukę za szkodliwe, bezwartościowe lub nie zweryfikowanymi naukowo. Nie może także współdziałać z osobami zajmującymi się leczeniem, a nie posiadającymi do tego uprawnień». (www.sluzbazdrowia.com.pl)

Warto pewne słowa wyróżnić: „uznanymi przez naukę za szkodliwe, bezwartościowe lub nie zweryfikowanymi naukowo.” Kompletne nieporozumienie i kompletne niezrozumienie. A może zwyczajnie – jedynie niechęć i zła wola oraz zwyczajna ortodoksja?

BY WYRAZIĆ SIĘ BEZ OGRÓDEK - NAUKA NIE ZAWIERA JUŻ DZISIAJ
PRAWD ABSLOLUTNYCH.

(Henry Morgenau, fizyk)

Wszystko staje się jasne, jeśli uwzględnimy, że „Sztuka medyczna jest jedna, ponieważ jest ona oparta na odwiecznych prawach natury, ale systemów opieki medycznej jest wiele. Inaczej być nie może, bowiem systemy zależą od panujących koncepcji i stanu wiedzy, na podstawie których zostały przyjęte.”(Christoph Wilhelm Hufeland, 1762-1836, słynny niemiecki lekarz, twórca makrobiotyki).

ODKRYCIA NAUKOWE RODZĄ SIĘ JAKO HEREZJE,
A UMIERAJĄ JAKO PRZESĄDY.

(Leszek Weres)

„Myślę, że główny problem z niezrozumieniem homeopatii wynika ze sposobu myślenia farmakologów – mówi Peter Fischer, członek Brytyjskiego Towarzystwa Homeopatycznego i dyrektor Royal London Homeopathic Hospital. – To chemicy. Mówią: ten związek składa się z takich i takich cząsteczek. Dlatego lek homeopatyczny to dla nich woda i cukier.

Ale gdyby pokazać im dyskietkę komputerową, też nie zauważyliby nic poza kawałkiem plastiku pokrytym tlenkiem żelaza. A informacja na dyskietce wynika ze struktury namagnesowanych cząsteczek żelaza, tak samo jak istota leku homeopatycznego leży w zmienionej strukturze wody poddanej działaniu jakiejś substancji. Na razie nie umiemy tego dowieść, ale kiedyś nauka udowodni, że mieliśmy rację. A do tego czasu? Pozostaje wiara. To mało? Chyba nie, skoro potrafi czynić cuda.” (Olga Woźniak, Przekrój 08.09.2005). (http://<a href=”http://www.przekroj.pl/cywilizacja_nauka_artykul,1065.html„

I jeszcze jeden cytat:
„Homeopatia powstała ok. 200 lat temu, jej ideę można lapidarnie wyrazić jako «podobne leczy podobne», jednak logika stojąca za tym sposobem leczenia jest znacznie starsza. Leczenie podobieństwami, aby pobudzić siły obronne organizmu, przewija się w historii medycyny od czasów starożytnych. Niewątpliwą zasługą jej twórcy, niemieckiego lekarza S. Hahnemanna było zgromadzenie dokumentacji toksykologicznej i ustalenie dawek dla wielu substancji i ekstraktów roślinnych.Po upływie dwustu lat jesteśmy w innym miejscu rozwoju nauki, powstały nowe metody diagnostyczne i badawcze, więcej wiemy o biologicznej aktywności poszczególnych związków chemicznych, a badania naukowe zmierzają do ustalenia molekularnego obrazu choroby. Wiedza zgromadzona przez Hahnemanna w znacznej części zestarzała się, jednak z dzisiejszej perspektywy można podziwiać jego intuicję i znajomość ludzkiego organizmu.

Zaskakujące, ale nie zestarzał się proponowany przez niego sposób leczenia polegający na indywidualnym podejściu do pacjenta i na zastosowaniu bardzo małych dawek leków.
Nowe dyscypliny naukowe i sposoby leczenia zazwyczaj na początku swego istnienia napotykają na sprzeciw środowiska. Aby przekonać oponentów należy zebrać dowody eksperymentalne i rozwinąć teorię, w przeciwnym razie metoda zostaje uznana za nienaukową i jest zapominana.” („Badanie leków homeopatycznych” – prof. dr hab. Iwona Wawer, Kier. Zakładu Chemii Fizycznej Akademii Medycznej w Warszawie, „Standardy Medyczne” nr 1/2004). www.paramed.waw.pl/index.php?menu=2&mid=32&conid=281

Tak więc homeopatia jest uznana jako terapia czy też nie? Czy efekty jej leczenia opierają się na efekcie placebo – jak to widzą niektórzy jej przeciwnicy, czy też nie?

„Komisja Unii Europejskiej wyłoniła kilka lat temu Zespół Badawczy d.s. Homeopatii (!). Opublikował on w 1997 r. raport, który zawiera takie m.in. stwierdzenia: «Znaleziono wystarczające podstawy dla kontynuowania i rozwijania badań nad homeopatią i skutecznością jej zastosowań. Większość analizowanych badań miała jakieś uchybienia metodologiczne, co wskazuje na konieczność poprawy poziomu badań klinicznych, by ich wyniki umożliwiały jednoznaczne wnioskowanie. Opracowując raport korzystano również z dwóch metaanaliz, 1992 i 1997 r. Wnioski z obu metaanaliz były zbieżne pod tym względem, że ocenione wyniki leczenia homeopatycznego nie mogą być interpretowane jako efekt placebo. Potrzeba więcej badań poprawnie przeprowadzonych, by móc formułować miarodajne opinie.» (ECCH, An Introduction to Homeopathy and its Practice, http://www.homeopathy-eccgh.org). („W sprawie dyskusji o homeopatii”, dr n. med. Henryk Sułkowski, www.heel.pl, „Poradnik Lekarza Praktyka”, nr 10/2002).

Warto zwrócić uwagę na fakt, że nieprawdopodobny wręcz rozwój biofizyki w XX wieku powinien był nareszcie rozstrzygnąć spór o homeopatię. A jednak spór ten nadal trwa – przynajmniej w Polsce. Sięgnijmy w takim razie do historii badań naukowych, szczególnie badań rosyjskich, bo w byłym Związku Radzieckim i później w Rosji poświęcano i poświęca się badaniom wody mnóstwo wysiłków.

Koniec części 1. (z 8-miu)

Artykuł jest fragmentem książki „Sekrety wody”

Autor: Janusz Dąbrowski
COPYRIGHT by Janusz Dąbrowski. All rights reserved
Admin  ...Tweet This
]]>
http://www.polonia360.com/homeopatia-i-pamiec-wody-cz1.aspx http://www.polonia360.com/homeopatia-i-pamiec-wody-cz1.aspx http://www.polonia360.com/homeopatia-i-pamiec-wody-cz1.aspx Thu, 15 Mar 2012 10:33:00 GMT
Dowcipy - o niebie, dragach, księżach i Jezusie... Śmiech jest bardzo przydatny dla duszy. Dusza się śmieje, to i ciało też się śmieje i vice versa. Nie da się oddzielić jednego od drugiego – to dwie połówki tego samego medalu. Warto byłoby więc pamiętać o śmiechu i uśmiechu na co dzień. Humor i śmiech jest formą wyzwolenia, drogą, która pozwala wyzbyć się niepewności, wątpliwości i lęku. Humor nigdy nie bywa niestosowny – nie należy jednak mylić go z kpiną i złośliwą ironią. Do humoru dodajmy opowiadanie dowcipów.



ŻYCIE JEST ZBYT POWAŻNĄ SPRAWĄ,
BY TRAKTOWAĆ JE ZBYT POWAŻNIE.

La Rochefoucauld powiedział kiedyś:

POWAGA JEST OBRZĄDKIEM CIAŁA,
WYMYŚLANYM DLA POKRYCIA BRAKÓW DUCHA...

Tak więc dziś trochę dowcipów o niebie, Jezusie, dragach i innych sprawach…

Pośmiejmy się więc – historyjka o dobrym interesie…

Dwóch „starozakonnych” stoi sobie przed Bazyliką św. Piotra w Rzymie i podziwia. Pierwszy mówi:
– zobacz jaka ona wielka, jakie ma kolumny, jakie wspaniałe rzeźby, choćby sam ten plac i ten obelisk (podobno obelisk podnosiło 800 koni i 1200 ludzi). Aj-waj!

Drugi mówi:
– Chodźmy zobaczyć do środka…

I znów ten pierwszy zachwyca się wnętrzem:
– Ile tu miejsca – zobacz – te nawy boczne, ten ołtarz i ta kopuła, i ...

Ale ten drugi gwałtownie, ze złością przerywa mu mówiąc:
   – A zaczynali od małej drewnianej stajenki… To jest interes!

Historyjka o chodzeniu po wodzie I…

Jezus nauczał lud. On mówił, a rzesze ludu szły za nim. Nagle Jezus udał się w kierunku jeziora. Wszedł na wodę poruszając się po jej tafli. Wiadomo – słynne chodzenie po wodzie. I zwykle ludzie szli za nim bez problemów. A tutaj każdy jeden wpada do wody – jeden płynie, ktoś tonie, a Jezus widząc to krzyczy do nich: „Po palach idioci, po palach!”.

Historyjka o chodzeniu po wodzie II…

Idzie Jezus po plaży w stronę morza i jara faję. Idzie dalej zamyślony i czuje, że jakoś tak mu dziwnie pod stopami, zimno i tak lekko kołysze. Spogląda w dół i widzi zszokowany, że stoi na wodzie, odwraca się za siebie i widzi brzeg w oddali. Minę ma nietęgą, zerka raz na faję, raz na wodę pod stopami, widać, że myśli intensywnie. Nagle jego twarz rozjaśnia się błogim uśmiechem i mówi:
– Aaaa, noo jasneee… Takiego zielska jeszcze nie smażyłem…

Historyjka o drodze krzyżowej w pewnej parafii…

Ksiądz odprawia drogę krzyżową. Przy piątej stacji podbiega do księdza gosposia i szepce:
– Proszę księdza, przyjechali z wydziału finansowego! To bardzo pilna sprawa! Niech ksiądz przeprosi wszystkich i przerwie drogę krzyżową!

Ksiądz szepce do kościelnego:
– Poprowadź za mnie dalej drogę krzyżową. I tak wszystko przeciągaj, żebym zdążył wrócić na zakończenie!

Księdzu spotkanie z urzędnikami zajęło więcej czasu niż przypuszczał. Po jakimś czasie wbiega do kościoła w nadziei, że zdąży na ostatnią, czternastą stację drogi krzyżowej. Nastawia uszu i słyszy głos kościelnego:
– Staaacjaaa dwuuudziieestaaa piąątaa! Szymon Cyrenejczyk poślubia świętą Weronikę!

Historyjka o rozdawaniu przykazań…

Pan Bóg rozdaje przykazania. Trafił do Polaków:

– Daję wam przykazanie....
– Jakie?
– Nie kradnij...
– NIE CHCEMY

Pan Bóg wzruszył ramionami i poszedł dalej. Spotkał Holendrów.
– Daję wam przykazanie....
– Jakie? - Nie cudzołóż.....
– NIE CHCEMY

Pan Bóg wzruszył ramionami i poszedł dalej. Spotkał Żydów
–Daję wam przykazanie....
– Za ile? - Za darmo.
– Dawaj dziesięć…

Historyjka o cyfrze siedem…

Dlaczego piszemy liczbę 7 z kreską w środku? Bo gdy Mojżesz czytał Izraelitom przykazania oni skandowali:
– Skreśl siódemkę!

Historyjka o zegarach w niebie…

Donald Tusk dostał się do nieba i spotyka tam św. Piotra. Św. Piotr zaproponował, że oprowadzi go po niebie. No i tak wędrują, wędrują i rozmawiają. Wreszcie doszli do sali z zegarami. Tusk pyta:
– Święty Piotrze – po co wam tyle zegarów w niebie?

Św. Piotr mu na to:
– Widzisz, Donaldzie, każdy człowiek na ziemi ma swój zegar, który jest wskaźnikiem tego, ile ten nakłamie. O tu na przykład jest zegar św. Teresy – jej zegar, jak widzisz, jest cały czas stoi na „12”. Tusk pyta:

– A gdzie jest zegar Jarka Kaczyńskiego?
– On służy nam jako wentylator w holu głównym…

Historyjka o monetach w niebie…

Przychodzi jednogroszówka przed bramy nieba. Św Piotr:
– A wchodź, wchodź, chodziłaś co niedzielę do kościoła...

Wchodzi dwugroszówka – podobna reakcja. No i tak po kolei wchodziły monety, ale św. Piotr był coraz mniej skłonny przy kolejnych monetach, by wpuścić je do nieba. Nadeszła pięciozłotówka, a św. Piotr:
– Nie, o nie! Ciebie nie wpuszczę! Nie widziałem cię w kościele...

Historyjka o zagadkach…

Do ciężko rannego w wypadku samochodowym podchodzi ksiądz:

– Czy wierzysz, synu, w Boga?

– Chłopie ja tu umieram, a tobie się na zagadki zebrało…

Historyjka o pewnej paraboli…

Jezus i apostołowie wędrują rozmyślając. Nagle Jezus mówi:

– Wiecie, raj jest jak x2 + 3x – 8.

– O co mu chodzi? – zapytał jeden z apostołów drugiego.

– Nie wiem, to chyba jakaś parabola...

Historyjka o rastafariańskim niebie…

Facet umarł i poszedł na sąd ostateczny. Wchodzi, a tam wszędzie butelki. Św. Piotr odpala wodną faję, Jezus śpi z butelką whisky … Gość podchodzi do Boga. Ten patrzy na niego i mówi:

– Heloł, ziom, czego potrzebujesz?

– Chciałbym wejść do nieba.

– A no dobra, dobra, moment, zaraz to ogarniemy… Bóg wyciąga notes i czyta:

– Palisz?

– Nałogowo…

– Pijesz?

– Nooo… zdarza się…

– Jakieś dragi?

– Yyy… Skłamałbym, jeśli powiem, że nie…

– A kobietki?

– No tak, tak ,oczywiście!:)

– To mów mi Boguś! :)

Historyjka o ukrytej kamerze…

Facet uznany za świętego już za życia zmarł i idzie przed bramę niebos. Podaje swoje nazwisko św. Piotrowi, ale ten odpowiada, że nie ma gościa na liście.

– Jak to – nie mam mnie na liście? Proszę sprawdzić jeszcze raz... – prosi koleś. Św. Piotr sprawdza parę razy, ale kolesia nie znajduje... W końcu woła Boga:

– Szefie, ten człowiek twierdzi że powinien się tu dostać, ale nie ma go na liście... – mówi św. Piotr. Bóg czyta listę, sprawdza w swoich notatkach i stwierdza że nigdzie nie ma go zapisanego... Facet jest już bliski płaczu, gdy św. Piotr wyciąga zza pleców bukiet kwiatów, a Bóg woła:

– MAMY CIĘ!!!

Historyjka o tym, że nawet w niebie kwitnie nepotyzm…

Najświętszy człowiek świata zmarł i poszedł do nieba. Św. Piotr rzekł:

– Jesteś tutaj najświętszy, więc w nagrodę otrzymasz tu, w niebie, największy dom i najszybszy samochód...

Facet się ucieszył, wsiadł w samochód i jedzie sobie po niebiańskiej autostradzie 450 km/h. Nagle wyprzedza go inny samochód! Gość wraca z reklamacją do św. Piotra i opowiada z wyrzutem:

– Podobno dostałem najszybszy samochód. Jadę sobie 450km/h, a tu mnie jakiś małolat z długimi włosami wyprzedza samochodem dużo lepszym niż mój... Co jest grane?

A św. Piotr na to:

– Aaa… Na to już nic nie poradzę... Syn szefa…

Historyjka o ostatniej wieczerzy…

Ostatnia Wieczerza… Jezus wpada do izby, patrzy a tam – impreza rozkręcona, alkohol, faje, trawa, panienki na stołach. Podchodzi do jednego z apostołów i pyta go:

– A co to jest??

– Nooo… imprezka, jak widać.

– A skąd mieliście na to pieniądze?!

– Judasz coś sprzedał, ale nie chciał powiedzieć, co…

Historyjka o Kanie Galilejskiej (nieznana)…

Kana Galilejska. Dzień po weselu. Kac straszliwy, a tu ani kropli wody. Zebrała się grupa ludzi:
– Piiiiiić… Niech ktoś skoczy po wodę... Tylko nie wysyłajcie Jezusa!!!

Historyjka o dragach w niebie …

Pewnego dnia Jezus zwołał w niebie swoich apostołów i powiedział:

– Na ziemi źle się dzieje. Słyszałem o rozprzestrzeniającej się tam pladze narkomanii, musimy coś z tym zrobić, lecz problem w tym, że niezbyt wiele o tym zjawisku tak naprawdę tutaj wiemy. W związku z tym wysyłam was wszystkich z misją na ziemię: idźcie i zdobądźcie próbki różnych narkotyków. Kiedy to się wam uda, wróćcie tutaj do mnie i razem przyjrzymy się, z czym mamy do czynienia.

Jak postanowił, tak się też stało. Apostołowie udali się na ziemię i po jakimś czasie zaczęli powracać ze zdobytymi narkotykami. Puk, puk! – rozległo się u drzwi Jezusa.

– Kto tam?

– Święty Piotr.

– Co przytargałeś?

– Marihuanę z Kolumbii.

– Ok. Wchodź.

Puk, puk!

– Kto tam?

– Święty Marek.

– Co przytargałeś?

– Haszysz z Amsterdamu.

– Ok. Wchodź.

Puk, puk!

– Kto tam?

– Święty Paweł.

– Co przytargałeś?

– Konopie z Indii.

– Ok. Wchodź.

Puk, puk!

– Kto tam?

– Święty Łukasz.

– Co przytargałeś?

– Opium z Indonezji.

– Ok. Wchodź.

Puk, puk!

– Kto tam

– Święty Krzysztof.

– Co przytargałeś?

– LSD i trochę trawki z jakichś akademików w Europie.

– Ok. Wchodź.

I tak po pewnym czasie zebrał się już prawie cały komplet. Ale.. Puk, puk! Rozległo się raz jeszcze.

– Kto tam?

– Judasz.

– Co przytargałeś?

– FBI! Łapy do góry, nogi szeroko, mordy do ściany i nie ruszać się!!!

Historyjka o inżynierze w piekle…

Inżynier umarł i poszedł do piekła. Szybko zaczął mu przeszkadzać niski poziom życia w piekle i zaczął projektować oraz budować usprawnienia. Po jakimś czasie mieli klimatyzację,

spłukiwane toalety i ruchome schody, a inżynier stał się bardzo popularny wśród pensjonariuszy piekła.

Pewnego dnia Bóg dzwoni do Szatana i pyta drwiąco:

– No i jak tam u was na dole?

– Zajebiście – mamy klimę, spłukiwane kibelki, ruchome schody i nikt nie wie, z czym inżynier jeszcze wyskoczy...

– Co?! Macie inżyniera?! To pomyłka, nigdy nie powinien trafić na dół, wyślijcie go natychmiast do nas.

– Zapooomnij… Podoba mi się inżynier w załodze. Zatrzymuję go.

– Wysyłaj go natychmiast na górę albo cię pozwę!!!

Na co Szatan tylko zaśmiał się szyderczo:

– Taaa… Jaaasne… Ciekawe, skąd weźmiesz prawników?

Historyjka o tym, jak niełatwo dostać się do nieba…

Przed bramami niebios pojawia kierowca autobusu i ksiądz. Obaj pragną dostać się do nieba. Pojawia się święty Piotr, który mówi:

– Ciebie wpuszczę, kierowco, lecz ciebie, księże, nie.

– Ależ dlaczego? – pyta rozżalony i zaskoczony ksiądz.

Święty Piotr odpowiada:

– Widzisz, księże, kiedy kierowca autobusu wykonywał swoją pracę – wszyscy się modlili, a kiedy ty wykonywałeś swoją pracę – wszyscy spali...

Historyjka o tym, jak bardzo należy uważać na tych, co są bez grzechów…

Przechodzi sobie Jezus przez rynek i patrzy, a tam taaakie zbiegowisko Żydów. A pośrodku nich kobieta przywiązana do pala. No tak, pewnie będą kamienować jawnogrzesznicę…

Jezus przygląda się tej kobiecie i strasznie zrobiło mu się jej żal. Taka ładna i młoda... Przykucnął i zaczął coś pisać na piasku. Zaciekawieni Żydzi zwrócili po chwili na niego uwagę, więc Jezus rzekł:

– Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień!

Żydzi patrzą niezadowoleni po sobie, pospuszczali głowy – no nie! Nie będzie kamienowania?! Zaczynają się rozchodzić, a tu nagle z tyłu leci kamień prosto w głowę kobiety. Krew się leje, ogólne zamieszanie. Jezus rozgląda się, przerażony:

– No mamo! Coś Ty zrobiła?!

Historyjka o kłopotach ze Stalinem…

Bóg i Szatan rozmawiają przy kartach. Szatan wysuwa pewną propozycję, właściwie prośbę do Boga:

– Wiesz, Panie Boże – może zabrałbyś mi Stalina z piekła? Ten skurczybyk ciągle mi tu jakieś rewolucje urządza. Niektóre diabły buntują mi się przez niego. No proszę – zabierz go.

Bóg odpowiada:

– Dobrze, zabiorę go do Nieba. W końcu w Niebie – w odróżnieniu od twojego piekiełka – jest wszystko tak dobrze i tak ładnie, że nikt się nie buntuje.

Po dwóch miesiącach Szatan chce sprawdzić, jaka jest sytuacja Niebie i jak Bóg poradził sobie ze Stalinem. Dzwoni więc do Nieba:

– Hallo… Czy mógłbym poprosić Pana Boga?

– Po pierwsze – towarzysza Boga, a po drugie – Boga nie ma…

Historyjka o grzesznym pilocie…

Palą się silniki lecącego samolotu. Katastrofa jest nieunikniona. Pilot wyskakuje z maszyny, pociąga za uchwyt otwierający spadochron – i… nic… Spadochron nie otwiera się. Pociąga za uchwyt spadochronu awaryjnego – i… również nic – spadochron nie otwiera się. Nie widząc wyjścia z tej sytuacji pilot zaczyna się modlić:

– Panie Boże, wybacz mi wszystkie moje grzechy, proszę… Jeżeli sprawisz, że przeżyję ten upadek, to ja się zmienię, daję słowo – zmienię się! Nie będę latał po pijanemu, nie będę bił żony, dzieci, zacznę lubić teściową, będę chodził do kościoła i modlił się wieczorami....

Nagle – łuuup! Pilot spada w stóg siana... Wstaje, szybko otrzepuje się i mówi:

– Cholercia… Jak człowiek jest w szoku, to taaaakie glupoty wygaduje.....

Historyjka – o grze w kości…

Apostołowie grali w kości. Piotr cały czas wygrywa. Dosiadł się do nich Jezus. Rzucił Piotr i wypadły same szóstki. Rzucił Jezus i wypadły same siódemki. Rzekł Piotr:

– Panie tylko bez cudów, albowiem gramy na pieniądze...

Historyjka – o przykazaniach…

Mojżesz zszedł z Synaju, stanął przed Żydami trzymając Tablice w ręku. Wszyscy czekają, co teraz powie.

– Żydzi – mówi Mojżesz – mam dla was dwie nowiny: jedną dobrą, a drugą złą. Od której zacząć?

– Od dobrej! – jednogłośnie zakrzyknął lud.

– OK. Dobra to ta, że udało mi się sporo utargować tam, na górze. Miało być 30 przykazań, zostało tylko 10!

– Wspaniale! – wykrzyknęli Żydzi – ale jaka jest ta zła wiadomość?

– Niestety, cudzołóstwo pozostało…

Historyjka o wiadomościach – dobrej i złej…

Pewien pastor którejś niedzieli stanął za kazalnicą i powiada:

– Mam dla was dwie wiadomości: dobrą i złą. Dobra jest taka, że mamy wystarczająco pieniędzy na budowę naszej kaplicy. Zła wiadomość to ta, że są one wciąż w waszych kieszeniach…

Historyjka o wiewiórce…

Zakonnica mówi na lekcji religii do dzieci:

– A teraz zagadka. Co to jest: małe, rude, ma puszysty ogon, możecie je spotkać w parku, gdy skacze po drzewach? Jaś podnosi niepewnie rękę i mówi:

– Na 99% to jest wiewiórka, ale jak siostrę znam, to może być Jezus...

Historyjka o wierze i ateiście…

Puk, puk...

– Kto tam?

– Lotny patrol katechetyczny do walki z ateizmem!

– No nie! Nie wierzę!

– My właśnie w tej sprawie...

Historyjka o reanimowanej duszyczce…

Bóg wraz ze św. Piotrem przyjmują ludzi do nieba. Ceremonia odbywa się w pięknej białej sali gdzie gromadzą się dusze i ustawiają w kolejce do Boga, aby usłyszeć wyrok. Nagle z niesamowitym rabanem do sali wpada jakiś facet. Rozejrzał się w jedną stronę, potem w drugą i uciekł z sali trzaskając drzwiami.

Bóg popatrzył na to lekko zaskoczony, ale zignorował zdarzenie i powrócił do swoich obowiązków. Nie minęła minuta, gdy ten sam facet znowu wpadł do sali, znowu się rozejrzał w prawo, później w lewo i uciekł trzaskając drzwiami. To już Boga nieco zirytowało, a gdy sytuacja powtórzyła się jeszcze dwa razy zdenerwowany zwrócił się do św. Piotra:

– Święty Piotrze! Co jest? – spytał. – Co to mi tu tak lata? Ja w takich warunkach nie mogę pracować!

Św. Piotr zajrzał w swoje zapiski, po czym rzekł uspakajającym tonem:

– To nic takiego, Panie Boże, to facet z reanimacji…

Historyjka o śmierci z zadziwienia…

Spotykają się dwie dusze w niebie i jedna pyta drugą:

– Na co umarłeś?

– Zamarzłem – odpowiada

– A ty?

– Ze zdziwienia

– No co ty jak można umrzeć ze zdziwienia?

– Można. Wyobraź sobie, wracam do domu wcześniej z pracy i zastaję żonę nagą, łóżko rozbabrane a w przedpokoju stoją nie moje męskie buty. Jak nic, kochanka gdzieś ma. No to szukam łachudrę, gdzieś tu musi być. I wyobraź sobie, że wszędzie zajrzałem – do szafy, pod łóżko, no wszędzie i nigdzie go nie było. No i umarłem ze zdziwienia.

– Ty idioto – mówi druga dusza poirytowana – gdybyś wtedy zajrzał do lodówki to byśmy obaj teraz żyli!

Historyjka niezwykła o tym, jak wielu ludzi kocha Jezusa …

Któregoś dnia poszłam do miejscowej księgarni chrześcijańskiej i ujrzałam naklejkę na zderzak z napisem: „ZATRĄB, JEŚLI KOCHASZ JEZUSA”. Akurat byłam w szczególnym nastroju, ponieważ właśnie wróciłam ze wstrząsającego występu naszego kościelnego chóru, po którym odbyły się wspólne modlitwy, więc kupiłam naklejkę i założyłam na zderzak.

Jak dobrze, że to zrobiłam!!! Co za podniosłe doświadczenie nastąpiło później! Zatrzymałam się na czerwonych światłach na zatłoczonym skrzyżowaniu i pogrążyłam się w myślach o Bogu i o tym, jaki jest dobry... Nie zauważyłam, że światła się zmieniły. I nagle… Jak to dobrze, że ktoś również kocha Jezusa, bo gdyby nie zatrąbił, nie zauważyłabym... A tak odkryłam, że MNÓSTWO ludzi kocha Jezusa!

Więc gdy tak siedziałam za kierownica w pełnej zadumie, gość za mną zaczął trąbić, jak oszalały, potem otworzył okno i krzyknął: „Na miłość Boską! Naprzód! Naprzód! Jezu Chryste, naprzód!” Jakimże oddanym chwalcą Jezusa był ten człowiek! nawet nie zdążyłam pobłogosławić tego człowieka – ze wzruszenia odebrało mi mowę.

Potem każdy zaczął trąbić! Wychyliłam się przez okno i zaczęłam machać i uśmiechać się do tych wszystkich, pełnych miłości ludzi. Sama też kilkakrotnie nacisnęłam klakson, by dzielić z nimi tę miłość! Gdzieś z tyłu musiał być ktoś ze słonecznej Florydy, bo usłyszałam, jak krzyczał coś o „Sunny beach”. Ujrzałam innego człowieka, który w zabawny sposób wymachiwał dłonią, ze środkowym palcem uniesionym do góry. Gdy zapytałam nastoletniego wnuka siedzącego z tyłu, co to może znaczyć, odpowiedział, że to chyba jest jakiś hawajski znak na szczęście, czy coś takiego. No cóż, nigdy nie spotkałam nikogo z Hawajów, więc wychyliłam się z okna i też pokazałam mu hawajski znak na szczęście. Wnuk wybuchnął śmiechem... Nawet jemu podobało się to religijne doświadczenie!

Paru ludzi było tak ujętych radością tej chwili, że wysiedli z samochodów i zaczęli iść w moim kierunku. Z pewnością chcieli się wspólnie pomodlić lub może zapytać, do jakiego Kościoła należę, ale właśnie zobaczyłam, że mam zielone światła. Pomachałam więc do wszystkich tych miłych sióstr i braci, uśmiechnęłam się do nich z sympatią, po czym przejechałam przez skrzyżowanie. Zauważyłam, że tylko mój samochód zdążył to zrobić, bo znowu zmieniły się światła. I poczułam w tym momencie smutek – że muszę już opuścić tych wspaniałych ludzi po okazaniu sobie nawzajem tak pięknej miłości. Otworzyłam więc jedynie okno i po raz ostatni pokazałam im wszystkim hawajski znak na szczęście, a potem odjechałam. Wielkie dzięki Bogu za tych cudownych, wspaniałych ludzi!

Autor: Janusz Dąbrowski
Admin  ...Tweet This
]]>
http://www.polonia360.com/dowcipy-o-niebie-dragach-ksiezach-i-jezusie.aspx http://www.polonia360.com/dowcipy-o-niebie-dragach-ksiezach-i-jezusie.aspx http://www.polonia360.com/dowcipy-o-niebie-dragach-ksiezach-i-jezusie.aspx Thu, 02 Feb 2012 11:14:00 GMT
O pamięci kryształów i biorezonansie Od wieków kryształom przypisywano magiczne właściwości uzdrawiające i paranormalne. Właśnie dlatego były wykorzystywane na całym świecie przez uzdrowicieli i szamanów. Najstarsze zapisy dotyczące pamięci kryształów istnieją w tekstach dotyczących przede wszystkim starożytnej medycyny chińskiej, starohinduskiej ayurwedy oraz biblii.



Egipskie piramidy zwieńczano kryształami górskimi służącymi do odbioru informacji z kosmosu i wysyłania informacji. Jeśli ktoś nazwie to „piramidalną bzdurą”, to odpowiem, że taką bzdurą jest przypuszczenie, że piramidy miały służyć wyłącznie jako grobowce faraonów wykonane przy użyciu prymitywnych metod opisywanych w podręcznikach historii. Podobno Atlantydzi znali bardzo dobrze właściwości kryształów i potrafili opracować technologie oparte na energii kryształów. W swoich przekazach wspominał o tym słynny „Śpiący prorok” – Edgar Cayce. Określił on budowę używanych przez Atlantyków kryształów, ich kształty, opisywał ich energię. Według niego Atlantydzi umieli połączyć za pomocą kryształów źródło ziemskiej energii z potężną energią słońca, księżyca i innych gwiazd. Energia kryształów miała służyć do rozwoju duchowego i odmładzania ciał. Biblia podaje przecież, że ludzie potrafili żyć bardzo długo – po kilkaset lat.

Można nie wierzyć wielu jej zapisom, ale możliwe, że „coś” w tym jest. Czyżby Matuzalem i inni długowieczni odmładzali się za pomocą kryształów? Czy jest możliwe, że kryształy podawały do ciała odpowiednie wibracje, dokonywały „transfuzji” informacyjnej pozwalającej na samoregenerację i samoregulację organizmów? Możliwe, że tak - przecież białka i samo DNA – to substancje posiadające strukturę krystaliczną. Zwykle po pewnym czasie następuje starzenie się struktur organizmu zachodzące w wyniku zakłóceń i narastającego nieuporządkowania. Podanie informacji „przypominającej” uporządkowuje na powrót te struktury, w wyniku czego dochodzi do ich odmładzania i w końcowym efekcie do odmłodzenia organizmu.

Wiele jest też opowieści o kryształach przynoszących szczęście lub nieszczęście. Dotyczy to zwłaszcza niektórych drogocennych klejnotów, z którymi związane były krwawe historie i które przynosiły kolejnym właścicielom same nieszczęścia – jakby same były przeklęte i przenosiły moc klątwy na ich posiadaczy. Według ezoteryków kryształy mogą służyć do leczenia wielu chorób, wzmacniają pole energetyczne człowieka, są doskonałym przekaźnikiem energii oraz mogą stanowić magazyn wiedzy i pamięci. Baron Karl von Reichenbach (odkrywca kreozotu, składnika smoły drzewnej) uważał, że kryształy emitują tzw. neoenergię – szczególnie intensywnie wzdłuż swoich osi. Emanacja tej energii działa na wodę i ludzki organizm.

Dziś już wiadomo, że kryształy posiadają właściwości dzięki którym możemy je kodować informacjami. Wibracje kryształów są zgodne z pierwotną siłą kosmiczną. Dzięki temu można harmonizować własną energię życiową i dostroić ją do wibracji kosmosu – wibracji całej otaczającej nas przyrody i wibracji Ziemi.

W urządzeniach elektronicznych kryształy służą przede wszystkim do zapisywania danych. Stosuje się więc się więc tellurki (np. tellurki germanowo-antymonowe), krzem (chipy krzemowe) tworzące bloki pamięci komputerów), nioban litu, tantalan litu. Coraz szerzej wykorzystuje się technologie typu FRAM (ang. – Ferroelectric Random Access Memory) gdzie elementem pamięciowym są kryształy substancji PZT (tlenki ołowiu, cyrkonu i tytanu), OUM (ang. – Ogonic Unifid Memory) – pamięć zbudowana na tzw. „waflu” krzemowym, PRAM (ang. – Phase Change Random Access Memory ) – typ pamięci nielotnej opartej na nośniku krystalicznym w postaci stopu tellurku antymonu i tellurku galu, podobnym do stosowanego w płytach CD-RW, MRAM (ang. – Magnetoresistive Random-Access Memory) – bazujące na krystalicznych materiałach półprzewodnikowych ferromagnetycznych. W urządzeniach terapeutycznych opartych o zjawisko emisji fal milimetrowych mają zastosowanie kryształy w postaci arsenku galu.

Szczególną rolę zarówno w technice jak i organizmie odgrywają tzw. ciekłe kryształy. Generalnie ciało krystaliczne – to rodzaj ciała stałego, w którym cząsteczki, atomy lub jony nie mają pełnej swobody przemieszczania się w całej objętości substancji i zajmują ściśle określone miejsca w sieci przestrzennej – mogą więc drgać jedynie wokół położenia równowagi.

Ciekłe kryształy zaś – ogólnie rzecz ujmując – są substancjami posiadającymi własności zarówno cieczy jak i ciała stałego, w których występuje samoistne uporządkowanie cząsteczek. Cząsteczki substancji ciekłokrystalicznych mają wydłużony kształt i są spolaryzowane elektrycznie (stanowią dipol). Oznacza to, że na końcach są jednakowe różnoimienne ładunki elektryczne, ale cała cząsteczka jest elektrycznie obojętna. Ich właściwościami można sterować przy użyciu bardzo małych napięć i wykorzystaniu wyjątkowo małych mocy sterowania. Własności ciekłych kryształów powodują z jednej strony brak sprężystości kształtu i ich płynięcie (na skutek braku sztywnej sieci krystalicznej), a z drugiej – posiadają strukturalne właściwości ciał stałych.

Oprócz powszechnie znanych ciekłych kryształów, które znajdują zastosowanie przy wytwarzaniu różnorodnych ekranów, istnieje jeszcze grupa związków organicznych (występujących w każdym organizmie żywym), które nazywane są liotropowymi ciekłymi kryształami. Liotropia jest dążnością do związania się z rozpuszczalnikiem. Cechę te wykazują cząsteczki substancji dobrze rozpuszczalnych oraz jony w roztworach. Właściwości liotropów są zależne od stężenia materiału tworzącego ciekły kryształ w danym rozpuszczalniku).

Ciekłymi kryształami są więc DNA, białka i cholesterol. Również błony komórkowe odgrywające istotną rolę w komunikacji międzykomórkowej i przekazywaniu informacji z komórek do mózgu mają budowę liotropowych ciekłych kryształów. Wszystko to oznacza po prostu, że wszelkie substancje tworzące nasz organizm oraz błony komórkowe doskonale przechowują i przetwarzają informacje oraz transmitują sygnały. Co ciekawe – istnieją również ciekłe kryształy o właściwościach farmakologicznych – LCPs (ang. – Liquid Crystal Pharmaceuticals). Warto jeszcze wspomnieć, że trwają prace badawcze nad zastosowaniem trójwymiarowych krystalicznych pamięci białkowych w komputerach – tzw. biologicznych. Samoorganizujące się struktury biologiczne i litografia optyczna mają umożliwić produkcję mikroskopijnych układów pamięci o potężnych pojemnościach w sposób wyjątkowo tani. Białko reaguje, zmienia swój stan binarny, około 1000 (tysiąc) razy szybciej niż typowa pamięć RAM komputera.

Teraz odpowiedzmy sobie na pytanie – co to jest biorezonans? Otóż każdy organizm charakteryzuje się indywidualną charakterystyką drgań własnych komórek, tkanek i narządów. Generalnie drgania te dzielimy na:

  • fizjologiczne („zdrowe”) – koordynujące reakcje chemiczne, sterujące procesami rozwojowymi i regeneracyjnymi,
  • patologiczne – spowodowane stanami zapalnymi, ogniskami chorobowymi, wirusami, bakteriami, endo- i egzotoksynami.

Każda chora część organizmu – komórka, tkanka, narząd – mają zmienione częstotliwości w stosunku do stanu zdrowia. W związku z tym należy „podpowiedzieć” tym częściom, jak mają funkcjonować, dostroić je, podać częstotliwość wzorcową. Można to robić wykorzystując zjawisko biorezonansu, który jest odkryciem w biologii. Człowiek z tego zjawiska korzystał zawsze. Zjawisko biorezonansu wykorzystują terapie oparte na leczeniu ziołami, fitoterapia, aromoterapia, apiterapia, itp. Podstawowe działania większości z tych terapii – nie jest działaniem chemicznym, lecz biorezonansowym, falowym. Również chromoterapia (leczenie kolorami) oraz litoterapia (leczenie kamieniami) opiera się na zjawisku zbieżności częstotliwości. Biorezonans jest więc terapeutycznym oddziaływaniem na organizm pacjenta przy pomocy drgań równym jego własnym drganiom elektromagnetycznym na poziomie bardzo niskich energii działając jedynie na komórki chore. Skąd jednak wziąć źródło wzorcowych fal?

Dawniej (a nawet jeszcze i dziś) szamani, ludowi znachorzy, „zamawiacze” chorób, „szeptunki” posługują się sobie tylko znanymi sposobami. Wykorzystują więc okadzanie ziołami (rodzaj aromoterapii), przykładają do ciała kamienie (litoterapia), posługują się dźwiękami, polecają zioła konkretnych roślin. W każdej z tych (i wielu innych) terapii istotą jest informacja w postaci fal elektromagnetycznych emitowanych przez zioła, kamienie czy dym kadzideł. Podobnie działa efekt piezoelektryczny dźwięków przekładający się na zmiany elektronowe w komórkach organizmu.

SYGNAŁY MUSZĄ BYĆ W REZONANSIE 

ZE SPECYFICZNYMI RECEPTORAMI

W CELU UZYSKANIA ODPOWIEDNIEGO EFEKTU.
  Prof. C.W. Smith

Czynnik terapeutyczny we wszystkich wspomnianych wyżej terapiach posiada po prostu częstotliwości zgodne z częstotliwościami normalnej pracy komórek organizmu i przekazuje je do chorych komórek – przesyła informację wzorcową, czyli „częstotliwości zdrowia”. Podobnie działa homeopatia – „podobne leczyć podobnym”. Stosowanie tego typu metod wymaga jednak długoletniej nauki i praktyki oraz indywidualnych zdolności, ponieważ każdy zapis wibracyjny choroby wymaga dobrania odpowiedniego wzorca wibracyjnego pochodzącego z zasobów przyrody (zioło, kamień itd.). Problemem jest więc jak zwykle prawidłowe diagnozowanie, co i dzisiaj sprawia również i lekarzom niemało trudności. Trudności z diagnozą są powodowane zmianami warunków rozwoju wirusów i bakterii, ich zdolnościami do błyskawicznego mutowania się. Nie można w rezultacie dobrać optymalnego leku do konkretnej choroby, ponieważ każdy przebieg tej samej pozornie choroby jest u każdego inny.

Dzisiejsza elektronika pozwala już na znacznie szybsze i prostsze dostarczenie do organizmu wzorcowych częstotliwości dostosowanych do konkretnego człowieka i jego choroby (a przecież nie ma identycznych chorób). Podstawami działania elektronicznych urządzeń terapeutycznych są wymienione wcześniej zjawiska: fizyczne – w postaci tzw. pamięci kryształów oraz biologiczne – w postaci biorezonansu.

Artykuł jest fragmentem książki „Biomagnetyzm: cudowna moc w życiu”

Autor: Janusz Dąbrowski
COPYRIGHT by Janusz Dąbrowski. All rights reserved


Admin  ...Tweet This
]]>
http://www.polonia360.com/o-pamieci-krysztalow-i-biorezonansie.aspx http://www.polonia360.com/o-pamieci-krysztalow-i-biorezonansie.aspx http://www.polonia360.com/o-pamieci-krysztalow-i-biorezonansie.aspx Thu, 05 Jan 2012 01:23:00 GMT