• RSS
Saturday, March 31, 2012 9:35:00 AM


Producenci straszliwego „Starcia Tytanów” (ang. Clash of the Titans) dodali do jego sequela, czyli „Gniewu Tytanów” (ang. Wrath of the Titans) jeszcze bardziej imponujące efekty specjalne oraz szczyptę poczucia humoru. To krok w dobrym kierunku.


Gdyby porównać ostatnie kilka produkcji z gatunku antycznej nawalanki, czyli „Immortals. Bogowie i herosi”, „Starcie Tytanów”, „Gniew Tytanów”, a nawet „Conana Barbarzyńcę 3D” okazałoby się, że łączy je całkiem sporo. Są nakręcone w technologii 3D (lub wzbogacone o ten efekt w procesie postprodukcji), przeładowane efektami specjalnymi, ekranowy świat zaludniają przedziwne maszkary, występuje przynajmniej jedna kobieta-wojowniczka, a twarz aktora grającego główną rolę zapomina się już w trakcie napisów końcowych. Zapewne brak charyzmy jest zamierzony: nic wszak nie powinno odciągać uwagi od kosztownych scen wybuchów i walk. Dodatkowo, jeśli akcja filmu jest osadzona w starożytnej Grecji, biografie bogów, herosów, potworów i księżniczek są tak skandalicznie poprzekręcane, że ktoś powinien za karę trafić do Tartaru.


Kadr z filmu "Gniew tytanów", fot. Warner Bros

Na tym tle „Gniew Tytanów” wypada... całkiem korzystnie. Nie jest tak straszliwie monotonny jak choćby „Conan Barbarzyńca 3D”, na seansie którego można było ziewać z nudów, nawet jeśli jakiemuś nieszczęśnikowi odcinano części ciała. Centralną postacią filmu Jonathana Liebesmana jest jeden z trzech najsłynniejszych mitologicznych bohaterów: Perseusz (przezroczysty Sam Worthington), który Meduzom w oczy nie patrzył.

Kilka lat po śmierci żony, prowadzi spokojne życie rybaka i wychowuje kilkuletniego syna. Czasem odwiedza go ojciec, najpotężniejszy ze wszystkich bogów, Zeus. Obrażony brat Zeusa, Hades, władca podziemi i odtrącony potomek Ares, bóg wojny, knują intrygę. Planują wypuścić z Tartaru Tytana Kronosa (a nie, jak chce polski tłumacz Chronosa - boga czasu), tyrana, ojca Zeusa, Hadesa i Posejdona, który połykał kiedyś swoje dzieci, aby te nie odebrały mu władzy. Jeśli więc myślicie, że tylko współczesne rodziny są toksyczne i popaprane, oglądając film Liebesmana szybko zmienicie zdanie. Gdy mury Tartaru stopniowo się kruszą, Perseusz wraz z królową Andromedą (Rosamund Pike) i kuzynem-utracjuszem Agenorem (Édgar Ramírez), postanawia uratować świat przed zagładą.

„Gniew Tytanów” to uczciwe i solidne widowisko: obiecuje trójwymiarową nawalankę w antycznych plenerach i dokładnie to dostarcza. Trudno tu mówić o złożonej dramaturgii, bo jak w większości tego typu filmów najważniejsze są wybuchy i zaskakujące wizyty potworów. Twórcy filmu chyba zdają sobie sprawę z tego, że widzowie nie będą śledzić czysto pretekstowej fabuły, więc co jakiś czas bohaterowie za pośrednictwem dialogów przypominają nam, kim są, jakie mają zadanie albo jakie właściwości ma boska broń, którą niosą ze sobą, żeby nadać wrażenie sensu następstwu scen. Jednocześnie twórcy nie zanudzają widza konwencjonalnymi scenami w stylu „inspirująca mowa głównego bohatera”, „bohaterowie w ostatniej chwili cudem wyszli z opresji”, co sprawia, że film nie jest tak irytujący jak choćby „Starcie..” .

„Gniew Tytanów” to solidna rzemieślnicza robota, niepozbawiona przy tym poczucia humoru. Jeśli twórcy utrzymają formę, to trzecia część cyklu „Powrót bogów”, której scenariusz właśnie powstaje, być może będzie nawet... całkiem zabawna.

Ola Salwa
Źródło: Portalfilmowy.pl