• RSS
Monday, November 14, 2011 6:30:00 AM
15 września 2008 roku jeden z największych banków inwestycyjnych świata, Lehman Brothers, ogłasza upadłość. Na giełdach wybucha panika. Wall Street odnotowuje największe jednodniowe spadki indeksów w historii. To początek globalnego tsunami, które pogrążyło w kryzysie cały świat. Jak do tego doszło?

"- Dlaczego inżynier finansowy miałby zarabiać do 100 razy więcej od zwykłego inżyniera?
  - Zwykły inżynier buduje mosty, inżynier finansowy tworzy marzenia. Ale gdy te marzenia zamieniają się w koszmar, cenę płaci ktoś inny".
 Andrew Sheng



1. Niekontrolowany rozwój amerykańskiej branży finansowej.

Od czasów Wielkiego Kryzysu w 1933 roku Stany Zjednoczone doświadczyły kilkudziesięciu lat stabilnego wzrostu gospodarczego. Branża finansowa znajdowała się pod ścisłą kontrolą państwa. Wspólnicy zakładający bank musieli wyłożyć własne pieniądze, którymi obracali, zaś Ustawa Glassa-Steagala z 1934 roku zakazywała bankom z depozytami ryzykownej działalności spekulacyjnej.

Sytuacja zaczęła zmieniać się od 1981 roku kiedy prezydenturę objął Ronald Reagan. "Najważniejszym obowiązkiem biznesu wobec narodu jest przywrócenie gospodarczego dobrobytu" - stwierdził w początkach lat 80. Jednak to właśnie wtedy zainicjowano działania, które sprawiły, że branża finansowa odwróciła się od narodu i zaczęła służyć sama sobie. Zainicjowano politykę deregulacji, która oznaczała zniesienie kontroli państwa nad działalnością finansjery. Reagan uczynił sekretarzem skarbu Donalda Regana (zbieżność nazwisk przypadkowa), dyrektora zarządu największego wtedy na świecie banku inwestycyjnego Merrill Lynch. Wall Street stało murem za prezydentem i popierało go całym sercem.

W pierwszej kolejności uwolniono spod kontroli spółki oszczędnościowo-pożyczkowe, co pod koniec lat 80. skończyło się falą aresztowań ich szefów za okradanie swoich klientów. Znamienny jest tutaj przypadek jednego z szefów tych spółek, Charlesa Keetinga, który zanim trafił za kratki, zaciekle broniony był przez Alana Greenspana, któremu zapłacił 40 000 dolarów. Potem Greenspan na długie lata wszedł na tron świata finansów zasiadając jako szef banku centralnego i FED (Rezerwy Federalnej), kolejno w rządach Billa Clintona i George`a Busha.

Początek prezydentury Clintona to kontynuacja deregulacji. Branża zaczyna się konsolidować i rosnąć w siłę. Citicorp i Traverse Group łączą się, tworząc najpotężniejszy finansowy koncern na świecie - Citigroup. Fuzja ta była sprzeczna z prawem Glassa-Steagala z 1934 roku, jednak organy państwowe milczały. Potem, za namową Larry`ego Summersa, człowieka finansjery i rektora Harvardu, Kongres uchwala nowe prawo unieważniające tamtą ustawę. Otwiera to szeroko drzwi to kolejnych fuzji. Zaczyna się proces niekontrolowanego rozwoju branży finansowej co z latami będzie doprowadzać do coraz ostrzejszych kryzysów.

W efekcie powstaje monopol finasowy, który z biegiem lat zaczyna obracać bilionami dolarów. Już sam ten fakt rażąco przeczy tradycyjnej idei wolnego rynku, którego najświętszą zasadą jest konkurencja, monopol zaś jest jej zupełnym zaprzeczeniem. Tworzą go kolejno: banki inwestycyjne - Merrill Lynch, Goldman Sachs, Lehman Brothers i Morgan Stanley; dwa koncerny finansowe - Citigroup i JP Morgan; oraz trzy agencje ratingowe, oceniające wiarygodność transakcji, m. in. KPMG oraz Standard&Poors. Stopniowo branża kupuje polityków, tak Republikanów, jak i Demokratów. Powstaje zjawisko tak zwanych "obrotowych drzwi", polegające na przenikaniu się ról politycznych i finansowych. Na przykład: szef Goldman Sachs, Henry Paulson - jeden z głównych winowajców krachu gospodarczego - w rządzie Busha został sekretarzem skarbu. Podobnych przypadków jest o wiele więcej. George Bush, prezydent USA: "Sekretarzem skarbu mianuję pana Henry`ego Paulsona, człowieka o wielkim doświadczeniu, wielkiej prawości i uczciwości...". Ten człowiek "wielkiej prawości i uczciwości" gorąco lobbował na rzecz zadłużania się banków inwestycyjnych, co potem stało się bezpośrednią przyczyną katastrofy 2008 roku.

Na dzień dzisiejszy branża zatrudnia 3000 lobbystów - pięciu na jednego kongresmana! - którzy rocznie wydają pięć miliardów dolarów w ramach walki z wszelkimi regulacjami rynku usług finansowych. Najważniejszym z nich jest Scott Tallbott, reprezentujący w Waszyngtonie interesy najważniejszych gangsterów świata finansów, poprzez tzw. Okrągły Stół Usług Finansowych. Finansiści opłacają polityków, którzy potrzebują pieniędzy, a ci uchwalają dla nich prawo, które skutkuje coraz ostrzejszymi kryzysami na świecie, jednak pozwala się bogacić wąskiej elicie oligarchów. Dodatkowo skorumpowali nie tylko wymiar sprawiedliwości - sądy i prokuratorów - ale również całą akademicką naukę. Ludzie tacy jak Glenn Hubbard, profesor ekonomii Buisness School of New York, za setki tysięcy dolarów działają jako konsultanci i doradcy, legitymizując przestępczy system oligarchicznego kapitalizmu, w którym 1% spekulantów posiada we władaniu 30% bogactwa USA. Jest to gigantyczna piramida powiązań najpotężniejszych ludzi na świecie, a w tle korupcja, polityka ,media i gigantyczne pieniądze. To ci ludzie odpowiedzialni są za ogromny kryzys 2008 roku, który kosztował świat biliony dolarów. Zniszczył majątek w nieruchomościach, obligacjach i akcjach. Kilkadziesiąt milionów ludzi na całym świecie zaś pozbawił pracy, mieszkań i podstawowych źródeł dochodu. Czy nasilające się na całym globie masowe protesty wywrócą ten kryminogenny ład?


Ronald Reagan, prezydent USA w latach 1981-1989. Za jego kadencji zainicjowano deregulację instytucji finansowych, co w latach kolejnch doprowadziło do niekontrolowanego rozwoju branży finansowej i serii coraz ostrzejszych kryzysów.


2. Największa bańka spekulacyjna w historii.

W latach 90. pod naciskiem lobbystów rząd USA uwalnia spod kontroli rynek instrumentów pochodnych. Kongres uchwala ustawę o zakazie regulacji rynku derywatów. To geneza nieszczęścia z 2008 roku. Zdolna urzędniczka rządowa, która próbuje doprowadzić do regulacji zostaje telefonicznie zrugana przez Larry`ego Summersa, wysokiego urzędnika Białego Domu działającego w imieniu finasistów. Już w końcu lat 90. dochodzi do kryzysu na rynku spółek internetowych, które były promowane przez banki inwestycyjne, mimo, iż te wiedziały, że spółki upadną.

W starym systemie pożyczkodawca udzielający kredytu na mieszkanie czy dom oczekiwał, że klient go spłaci. W nowym nikt o to nie dbał. Dlaczego? Pożyczkodawca udzielający kredytu klientowi następnie sprzedaje ten kredyt do banku inwestycyjnego. Ten łączy dzieiątki tysięcy takich kredytów tworząc złożone derywaty. Następnie sprzedaje je inwestorowi - funduszowi emerytalnemu bądź hedgingowemu. Derywaty dostają najwyższy stopień wiarygodnośći - AAA - od skorumpowanych urzędników agencji ratingowych, więc klienci funuszów są przekonani, że są bezpieczne. A zatem: to ostatecznie fundusze są wierzycielami kredytobiorcy hipotecznego. Bank inwestycyjny czyli spekulant zarabia na kosztach transakcji. Im więcej sprzeda takich kredytów finduszowi tym więcej zarabia. Jednak jeśli kredytobiorca nie będzie w stanie spłacać kredytu, zagrożony jest nie bank, ale fundusz. Tyle, że setki tysięcy takich transakcji dokonywanych przez banki za pożyczane pieniądze w dłuższym okresie zaczynają chwiać całym systemem i prowadzą bank w przepaść. Księguje się zysk, ale to zysk papierowy. Wystarczy, że ktoś przestanie spałacać raty i zysk staje się wirtualny.

Zaistniała sytuacja prowadzi do istnego szaleństwa na rynku kredytów hipotecznych. Ceny nieruchomości idą wgórę w zawrotnym tempie bo chciwe banki udzielają pożyczek bez żadnego sensu, każdemu, nawet na 99% inwestycji. Takich pożyczek nie udziela nikt przy zdrowych zmysłach. Potem 7 milionów nieruchomości stanie w licytacji a ludzie oszukani przez pośredników wylądują na ulicy. Najpopularniejsze stają się kredyty najwyższego ryzyka czyli tak zwane pożyczki subprime. Banki je wolały bo były wyżej oprocentowane. Sytuacja staje się coraz bardziej niebezpieczna. Wartość kredytów subprime wzrasta z 30 do... 600 miliardów dolarów!

Powstaje ogromna bańka spekulacyjna. Rząd nie robi nic, podobnie Komisja Papierów Wartościowych i Giełd. Tak samo Zarząd Gubernatorów Rezerwy Federalnej. Identycznie bank centrlany USA i FED.

Banki inwestycyne zaczynają pożyczać pieniądze na zakup kredytów subprime. Różnica pomiędzy środkami własnymi banku a środkami pożyczonymi nosi nazwę dźwigni. Im więcej bank pożycza tym większa dźwignia czyli większy stosunek środków pożyczonych do własnych. W przypadku Lehman Brothers stosunek ten wynosił w kulminacyjnym momencie 33:1, co oznaczało, że zaledwie przy 3%-owym spadku aktywów bank staje się niewypłacalny. Było to czyste szaleństwo sprzeczne zarówno z logiką rynkową jak i bankowością. W tym czasie Henry Paulson, jako szef Goldman Sachs w 2004 roku, dokłada starań aby uchwalono ustawę pozwalającą na rozszerzenie dżwigni. Czyli aby banki mogły zadłużać się jeszcze bardziej, pieniędzy potrzebowały coraz więcej aby móc skupić więcej kredytów subprime i wytworzyć kolejne instrumenty pochodne. Kiedy wreszcie w 2008 roku pękła na Wall Street bańka ten sam Paulson jako już sekretarz skarbu w rządzie Busha zaczął skamlać w Kongresie o dofinansowanie upadających korporacji. I w końcu George Bush podpisał ustawę przyznającą bankom 700 miliardów dolarów dokapitalizowania. Ten chwyt pakowania pieniędzy podatnika - którego wcześniej okradziono - w banki doprowadzone z premedytacją do plajty zasłynął jako "plan stabilizacyjny". Paulson z wyraźnym drżeniem w głosie wydukał przed kamerami telewizji: "Będziemy się nadal rozwijać. Jak jest rozwój to nie ma recesji. Przecież wszyscy to wiemy". W czasie kiedy Paulson bełkotał te kłamstwa publicznie, recesja szalała już o trzech miesięcy pogrążając cały ziemski glob.

Jednak w systemie była jeszcze jedna bomba zegarowa. AIG, największe na świecie towarzystwo ubezpieczeniowe, sprzedawało bez opamiętania setki tysięcy tak zwanych kontraktów CDS, które polegały m.in. na wielokrotnym ubezpieczaniu tego samego produktu. Była to jawna malwersacja czyniona rękami AIG, banków inwestycyjnych i spekulantów, powodująca coraz większe straty towarzystwa. Kiedy w 2008 roku AIG upadało było winne posiadaczom kontraktów CDS 13 miliardów dolarów. I nie miało tych pieniędzy. Inwestorzy i klienci stracili wszystko. Ogółem AIG sprzedała słupy CDS wartości 500 miliardów dolarów, które finansowane były toskycznymi kredytami subprime. A zatem zabezpieczano transakcje bardzo ryzykownymi kredytami, co później wywołało krach. 400 pracowników spółki zarobiło 3, 5 miliarda dolarów z czego 315 milionów zgarnął dyrektor generalny. Jeden z pracowników, który ostrzegał zarząd przed katastrofą, nie dostał premii a w końcu w akcie protestu przeciw okradaniu ludzi zwolnił się na własną prośbę. Wcześniej dyrektor, Joseph Casanov, uniemożliwił mu wgląd w księgi rachunkowe aby nie wyszła na jaw skala strat AIG z tytułu kontraktów CDS.


Lehman Brothers - jeden z najpotężniejszych banków inwestycyjnych świata. Od jego upadku 15 września 2008 roku rozpoczęła się globalna recesja finansowa.


3. Piramida malwersacji.

W roku 2007 sytuacja robi się coraz bardziej złowieszcza. Co trzeci kredyt hipoteczny nie jest spłacany. Sam Goldman Sachs sprzedał derywaty za 3 miliardy dolarów. Nabywcą większości z nich był Fundusz Emerytalny Pracowników Rządowych stanu Missisipi. 80 000 ludzi nagle zdało sobie sprawę, że trzymają w ręku nic nie warte derywaty Goldmana. Ktoś nabił ich w butelkę. Jednak w momencie zakupu te toksyczne aktywa agencje wyceniły na AAA, co oznaczało, że są tak samo bezpieczne jak rządowe obligacje. Absurd. W tym momencie zamiast odsprzedać bezwartościowe derywaty zarząd Goldmana zaczyna... grać na ich zniżkę. Im więcej tracą klienci tym wiecej zarabia bank. Od samego AIG Goldman kupił derywaty za 22 miliardy.

Przed Kongresem zeznają: Richard Fauld - szef Lehmana, i Lloyd C. Blankfein - szef Goldmana. Udają idiotów, twierdzą że nie rozumieją pytań. Skala matactw i kłamstw jest zauważalna dla średnio rozgatrniętego licealisty.

Gigantyczny proces spekulacji jednak trwa w najlepsze. John Paulson, menedżer funduszu hedgingowego lobbujący na rzecz banków inwestycyjnych zarabia 12 miliardów dolarów grając na zniżkę instrumentów opartych na kredytach subprime. Gdy nie ma już czego sprzedawać zaczyna tworzyć kolejne instrumenty. To samo robił bank Morgan Stanley. W efekcie korporacje zarobiły grube miliardy sprzedając bezwartosciowe derywaty CDO i słupy CDS tym samym zostawiając inwestorów z niczym. Ktoś zapyta: po co inwestorzy nabywali toksyczne papiery? Bo skorumpowane agencje ratingowe typu KPMG czy Standard&Poors uznawały te aktywa za w pełni bezpieczne.


Alan Greenspan - wieloletni szef FED, wielki zwolennik deregulacji, jeden z głównych odpowiedzialnych za gospodarczą katastrofę w USA.


4. Pęknięcie bańki - początek globalnej recesji.

Jeden z wybitniejszych analityków amerykańskich, Robert Gnaizda, człowiek, który nie sprzedał się oligarchom, wielokrotnie monitował Alana Greenspana - "guru świata finansów" i szefa FED - że sytuacja eksploduje. Tamten pozostawał niewruszony, twierdząc, że "z zasady nie wierzy w regulacje rynków finansowych".

Laureat Nagrody Nobla z ekonomii, Joseph Stieglitz, w jednym z wywiadow ostrzegał - jeszcze na dość długo przed recesją - że kryzys będzie na pewno, bo banki zaniżają wartość strat z tytułu kredytów hipotecznych. Nikt tego nie chciał słuchać a zmasowane złodziejstwo bankierów trwało w najlepsze. Przy milczeniu bądź współudziale najwyzszych władz USA: prezydenta, Waszyngtonu oraz Partii Republikańskiej i Demokratów. Cały amerykański system włącznie z nauką akademicką został skotumpowany do cna.

W 2006 roku ostrzega także FBI. Potem Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Jednak władcy na Kapitolu pozostają niewzruszeni. Ich gabinety tworzą bankierzy z Wall Street, więc kto ma zaradzić nadciagającemu huraganowi skoro malwersanci zasiadają w gabinetach rządowych?

W 2009 roku 7 milionów nieruchomości zostaje zajętych przez banki za niespłacane kredyty. Brak spłat kredytów idący w dziesiątki tysięcy i miliardowe straty prowadzi do utraty płynności finansowych banków inwestycyjnych, które nimi spekuklowały. Po upadku Lehmana i AIG, upada Merrill Lynch, którego przejmuje Bank of America. Cały skomplikowany łańcuch sekurytyzacyjny wreszcie imploduje z ogromną siłą pozostawiając klientów i inwestorów z miliardami bezużytecznych kontraktów CDO i CDS. Już nie można ich sprzedać bo giełda się załamuje a rynki panikują.

Jednak rząd Busha nadal nie rozumie skali zjawiska. Oczy zaczynają się im otwierać kiedy Ben Bernanke - kolejny, który dołożył starań do ruiny amerykańskich finansów - w przypływie strachu stwierdza, że "za trzy dni nie będzie amerykańskiej gospodarki".

7 września 2008 rzad przejmuje zagrożonych bankructwem największych pożyczkodawców hipotecznych - Fannie May i Freddie Mac. Co interesujące, większość z tych upadłych korporacji na krótko przed bankructwem dostało od agencji ratingowych... AAA czyli najwyższą ocenę wiarygodności! Lehman dostał potrójne A na trzy dni przed upadkiem.

Transgraniczna upadłość Lehmana rodzi zatrważające konsekwencje dla rynków. Jego londyńska filia zostaje nagle zamknięta a dziesiątki tysięcy operacji zostaje przerwanych. Fala paniki dociera do Wielkiej Brytanii.



5. Bomba czyli efekt domina.

Tsunami recesji idzie z coraz większą siłą. W USA załamuje się rynek papierów komercyjnych, którymi firmy finansowały koszty eksploatacyjne. Nagle największe firmy nie mogą kupić surowców ani nie mają z czego zapłacić pracownikom. General Motors na przykład staje na krawędzi upadku. To gigant mający filie na całym świecie i zatrudniający dziesiątki tysięcy ludzi. Innych zagrożonych firm są tysiące.

W efekcie stopa bezrobocia wzrosła w USA o 10% a kryzys podwoił dług publiczny tego kraju. Jednak ktoś na tym wygrał. Kto? Bankierska mafia, która zrujnowała własne firmy, miliony współobywateli doprowadziła na krawędź rozpaczy a świat pogrążyła w recesji. Przyznali sobie na koniec gigantyczne odprawy. Dla przykładu: Goldman Sachs - 16 mld dolarów! Organy państwowe, które powinny chronić interes swoich obywateli nie zrobiły nic. Ba! Walnie przyczyniły się do zrujnowania amerykańskiej gospodarki i perturbacji na całym świecie. Bankrutująca dziś Grecja, zagrożone bankructwem kraje strefy euro to pokłosie tamtej polityki do spółki z równie patologiczną działalnością europejskich banków, pożyczajacych pieniądze politykom. Bo politycy potrzebują ich ciągle aby zachować władzę. Bo są wybory, bo uczy się całe społeczeństwa życia na kredyt. Ale wszystko ma swój koniec. Właśnie go obserwujemy. Kończy się neosocjalizm: władza banków finansujących sprzedajnych polityków, którzy powodowani wyrachowaniem utrzymują absurdalne systemy gospodarcze i obiecują ludziom gruszki na wierzbie. Weźmy choćby osławioną "trzecią drogę" zwaną również "sprawiedliwością społeczną". Te absurdy kosztują ciężkie pieniądze a te pożycza się od bankierów. Koło się zamyka.

Efekt recesji wywołanej w USA jest taki, że chwieją się systemy finansowe wielu państw. W Singapurze 2008 roku załamał się eksport a w Chinach 10 milionów (!) ludzi straciło pracę. Miliony Amerykanów straciło nie tylko domy i mieszkania ale i dorobek całego życia. Islandię doprowadzono do ruiny, świadomie rozregulowując tamtejszy system bankowy. Obłowili się spekulanci. W ciągu półrocza bezrobocie wzrosło trzykrotnie w tym jednym z najzamożniejszych i najbardziej stabilnych krajów świata. Kraj o PKB równym 13 mld dolarów zadłużono na ... 120 miliardów. Straty samych banków - 100 mld dol. Finansiści zrujnowali świetnie prosperujące państwo. U nas na szczęście banki nie prowadziły aż tak patologicznej działalności, więc jak do tej pory krzyys miał dość łagodny przebieg. Ale przecież to jeszcze nie koniec.


Larry Summers - profesor ekonomii, rektor Uniwersytetu Harvarda, obecny główny doradca Baracka Obamy. Doprowadził do uchwalenia ustawy zakazującej regulacji rynky derywatów. Skończyło się katastrofą.

6. Walka z reformami.

Christine Lagarde, francuska minister finasów, stwierdziła: "Obawiam się, że wielu ludzi chce wrócić do tego, co było przed kryzysem".

Były szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego Dominique Strauss-Kahn opowiadał jak został zaproszony na kolację przez Henry`ego Paulsona. Byli tam dyrektorzy największych banków inwestycyjnych. Kiedy alkohol zaczął im rozwiązywać języki sami z rozbrajajacą szczerością stwierdzili, że "regulacja jest jedynym sposobem zapobieżenia katastrofie biorąc pod uwagę ich chciwość".

Pewien psychoterapeuta, którego klientami jest wielu ludzi z Wall Street stwierdził, że większość z nich to osoby cierpiące na patologiczną chciwość. Są jak hazardziści, którzy im więcej wygrywają tym większą mają ochotę grać. Miliardy, którymi obracają powodują, że czują się jak bogowie. Czują się wszechmocni i niezwyciężeni. Gromadzą ogromne majątki: kilka willi, Pen House na Manhattanie, po kilka limuzyn i prywatne odrzutowce, kolekcje najdroższych dziel sztuki, prywatne jachty... Ale to wszystko jest zawsze zbyt mało. Do tego kokaina i dziwki z najbardziej eksluzywnych burdeli Nowego Jorku podwożone wynajętymi ferrari. Po czym wracają do żony i dzieci. Ludzie pozbawieni skrupułów, pozbawieni hamulców moralnych, zaślepieni żądzą władzy i posiadania. Znamienne, że jeden z szefów jednego z banków inwestycyjnych w przypływie adrenaliny wykrzyczał: "jestem Bogiem!".

W USA lobbyści branży finansowej walczą zaciekle aby nic się nie zmieniło. A świat kosztem dziesiątków bilionów dolarów uniknął całkowitej katasrofy. To ogromnie kosztowny kryzys. Miliardy dolarów zniszczonego majątku w akcjach, obligacjach i nieruchomościach. Długo możnaby wymieniać.

Barack Obama szedł do władzy pod hasłami "uporządkowania sytuacji na Wall Street". Wielu obywateli pokładało w nim nadzieję. I co? Jego reformy to nawet nie jest kosmetyka. Otoczył się gangsterami z banków i giełdy, którzy doprowadzili własny kraj i cały świat na krawędź upadku. Robert Gnaizda mówi: "Kiedy zobaczyłem, że Obama nominował na swoich doradców Larry`ego Summersa i Thimothy`ego Beitnera, wiedziałem już że nic się nie zmieni". W USA nadal rządzi oligarchia. Kiedy pęknie kolejna bańka?


AIG - największe na świecie towarzystwo ubezpieczeniowe, które zanim upadło, sprzedało kontrakty CDS na kwotę 500 miliardów dolarów. Ludzie, którzy doprowadzili korporację do bankructwa zarobili 3,5 miliarda dolarów.


7. Kres tradycyjnego kapitalizmu.

Wolny rynek w wydaniu jego klasyków odszedł do lamusa. Władza finansistów tworzących wirtyualny pieniądz zamieniła neoliberalny system gospodarczy - jaki postulował choćby Milton Friedman - w kapitalizm mafiny i hazardowy. Pieniądz oderwano od realnej gospodarki. Dziś to rynki finansowe sterują gospodarką a winno być odwrotnie. Panowanie finansowej inżynierii doprowadziło do niewyobrażalnego bogacenia się 1% "klasy panów" kosztem 99% reszty populacji. Ile jeszcze potrwa ten feudalizm XXI wieku biorąc pod uwagę nasilające się, coraz bardziej zbuntowane ruchy społeczne?

Osobiście wydaje mi się, że w 1981 roku Ronald Reagan, otoczony doradcami z Wall Street, nie miał pojęcia do czego w następnych latach doprowadzi uwolnienie branży finansowej spod kontroli rządu. Najbardziej neoliberalny gabinet USA przebrał miarę i szerzony przez ten gabinet neoliberalizm gospodarczy zamienił się w końcu w swe własne przeciwieństwo. Przynajmniej w sferze rynków finansowych. Monopole, które powstały w wyniku deregulacji przeczyły tradycyjnej idei wolnorynkowej bo w pierwszej kolejności przejęły bądź zniszczyły konkurencję. A banki lubią monopol bo wiedzą że jeśli będą zbyt duże to dostaną dofinansowanie, co już z tradycyjnym kapitalizmem nie ma nic wspólnego. Reasumując: pod płaszczykiem neoliberalizmu, przez niektórych rozumianego w sensie niemalże anarchii gospodarczej, wytworzono feudalizm na miarę XXI wieku. System oligarchicznego kapitalizmu, w którym karty rozdaje wąska grupa finansistów, spychających miliony ludzi w paszczę biedy. Podstawowe regulacje prawne są koniecznością, bez nich kiedyś może dojść do totalnej katastrofy, bo oligarchowie dysponują bilionami dolarów a wielkie pieniądze to jeszcze większa władza. Zresztą, żaden z klasyków wolnego rynku nigdzie nie postulował, iż należy wszystko puścić na zasadzie hulaj dusza. Neoliberałowie domagali się wręcz ustaw antymonopolowych celem zapewnienia uczciwej konkurencji.

Konieczny jest powrót do zdrowych i sprawdzonych zasad wolego rynku i wolności, takiej o jakiej śnił Adam Smith. Kapitalizm oparty na wytwórczości i innowacyjności, oparty na zasadach elementarnej uczciwości i przejrzystości. Ale czy to w ogóle jeszcze możliwe? To dobre pytanie na dziś. Do tego potrzeba przywódców z odwagą i wizją. A dziś takich nie ma ani w UE, ani w USA. Finansjera i korporacje są zaprzeczeniem wolności, są kpiną z wolnego rynku, są wypaczeniem neoliberalnej ideologii. Jednak wszelkiej maści socjalistom - z reguły nie rozumiejącym najprostszych podstaw ekonomii - obecny kryzys służy do oskarżania kapitalizmu o wszelkie możliwe nieszczęścia i plagi. Jednak socjaliście trudno jest wytłumaczyć, że Wall Street, korporacje i bankierzy nie są kapitalizmem ale jego wynaturzeniem.

Co ciekawe, W naszej III RP o patologiach świata finansów zaczynają już nawet mówić etatowe "autorytety" ekonomiczne pokroju Jana Winieckiego, Leszka Balcerowicza czy Krzysztofa Rybińskiego. Panowie się przebuzili bo już nie wypada udawać, że jest wszystko cacy. Ale jeszcze nie tak dawno USA były dla nich wzorem wolnego rynku, choć nie ma go tam od minimum dwudziestu lat. Alan Geenspan, wszechmocny szef Rezerwy Federalnej i jeden z głównych winowajców kryzysu, był dla nich najwyższym autorytetem. Media latami się ropływały w zachwytach nad Greenspanem. Nie wiem czy bardziej to śmieszne czy żałosne. Pseudoliberalne pyszałki z tytułami profesorów, które przez całe lata swą radosną twórczością legitymizowały przestępczy system zaczynają zmieniać front. Więc może jest jakaś nadzieja?

Łukasz Grysiak