Obama zaciera ręce

Wyniki głosowania w super wtorek nie rozwiały wątpliwości co do tego, który z kandydatów Partii Republikańskiej do wyścigu o fotel prezydencki w listopadowych wyborach otrzyma partyjną nominację. Cała uwaga polityczna wyborców skupiona jest na osobie Mitta Romneya i Ricka Santoruma, podczas gdy największym wygranym tej batalii jest sam Barack Obama.

Mimo nadziei samego zainteresowanego i sprzymierzeńców Partii Republikańskiej, wyniki głosowania w super wtorek nie wskazały jednoznacznie na wygraną Mitta Romneya. Byłemu gubernatorowi Massachusetts zależało na wygraniu w Ohio, zwanym przez Amerykanów swing state, czyli stanem, gdzie zazwyczaj obaj kandydaci mają wyrównane szanse na wygraną, a wynik głosowania w tym miejscu przesądza o ostatecznym wyniku wyborów.

Przewaga Romneya w Ohio sięgnęła zaledwie 1 procenta. To wynik dobry, ale nie rewelacyjny. Wiedzą o tym także sprzymierzeńcy Partii Republikańskiej. Aż 57 proc. ankietowanych najnowszej sondy przeprowadzonej w lutym na życzenie CBS News i New York Times uważa, że zbyt długa walka o nominację partyjną do wyborów prezydenckich działa na szkodę potencjalnego kandydata.

Im dłużej Mitt Romney spiera się publicznie z Rickiem Santorumem i Newtem Gingrichem, tym bardziej oczerniane jest jego dobre imię. Wszyscy republikańscy kandydaci powoli zaczynają prać przysłowiowe brudy. Argument o zbyt dużym bogactwie i biznesowym zacięciu Romneya już teraz wykorzystywany przez Santoruma podczas batalii o nominację partyjną, w nadchodzących miesiącach może na zawsze przekreślić szansę republikańskiego kandydata na posadę w Białym Domu.

Świadomość tego faktu nie opuszcza Baracka Obamy, który jest jedynym kandydatem na stanowisko prezydenta USA, który jak na razie nie podjął intensywnej kampanii. Dlaczego? Nie musi.

Zaciekła walka między kandydatami Partii Republikańskiej i publiczne wytykanie sobie zaniedbań, to dla Obamy wystarczające wsparcie. A sondaże nie kłamią. Według badania CBS przeprowadzonego w lutym Barack Obama wciąż wygrywa ze wszystkimi republikańskimi kandydatami.

Gdyby wybory prezydenckie odbyły się już dziś, na Baracka Obamę zagłosowałoby 48 proc. wyborców, na Mitta Romneya 42, na Ricka Santoruma 41, a na Newta Gingricha 36 procent.

Jak tak dalej pójdzie, zażarta walka w obozie Republikanów może zdać się na nic, ponieważ w ferworze prawyborów zdają się oni nie zauważać, że amerykańska gospodarka odnotowała lepsze wyniki, a poparcie dla rezydującego wciąż w Białym Domu Baracka Obamy w ciągu ostatnich kilku tygodni wzrosło o 5 procent.

AS

Copyright ©2012 4 NEWS MEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone.