Jak straszą Brytyjczycy?



Przyglądając się brytyjskim horrorom z ostatnich lat, ciężko mówić o oryginalności – znaleźć można tu wszystko, czym od dawna epatuje Hollywood. A jednak angielskie kino zachowuje odrębność, nadając swym filmom nieuchwytny dla innych krajów klimat, czar oraz na specyficzny brytyjski humor. W jaki sposób lubią więc straszyć filmowcy z  Wielkiej Brytanii? Przyglądamy się temu z okazji premiery "Szeptów", które można zobaczyć (oraz usłyszeć) w polskich kinach do 15 czerwca.

1. Zombie i pseudo-zombie

Choć brytyjscy twórcy przygarnęli tak ukochane przez Amerykę zombie, ciężko w angielskiej kinematografii znaleźć typową historię o żywych trupach. Najbliższy znanemu schematowi jest film28 dni później” (reż. Danny Boyle, 2002), postapokaliptyczny horror o zarażonych tajemniczym wirusem ludziach. Zainfekowani, quasi-zombie, stają się agresywnymi, pozbawionymi uczuć potworami, a ich jedynym celem jest wymordowanie i/lub zarażenie żyjących. Dodatkowym atutem filmu jest scenografia – zazwyczaj tętniący życiem Londyn pogrąża się w przerażającej ciszy; po horyzont piętrzą się śmieci, a nad metropolią unosi się widmo śmierci. Produkcja okazała się sukcesem (również ze względu na brutalne sceny i wulgarność języka) i kilka lat później, w 2007 roku, powstał sequel „28 tygodni później” (reż. Juan Carlos Fresnadillo) oraz seria komiksów.
 

"Szepty", fot. ITI Cinema

Inną wariacją na temat owładniętych wirusem ludzi jest „Doghouse” (reż. Jake West), komediowy horror z 2009 roku. Tutaj zrzucona przez wojsko toksyna przemienia ofiary w owładnięte żądzą mordu maszyny do zabijania – dowcip polega na tym, że substancja działa wyłącznie na kobiety, które na malowniczej angielskiej prowincji rozpoczynają krwawe polowanie na mężczyzn. Prawdziwe zombie pojawiają się w „Wysypie żywych trupów” (reż. Edgar Wright, 2004), lecz i tutaj całość potraktowano z przymrużeniem oka, gag pogania gag, a zaczerpnięte z zombie movie motywy zostają dowcipnie przeformułowane (bohaterowie nie zamykają się w domu czy opuszczonym centrum handlowym, ale w... tradycyjnym pubie).

2. Duchy i upiory

O ile w temacie zombie Wielka Brytania dumnie stawia czoła produkcjom z innych krajów, tak w kwestii filmowych ghost story musi jeszcze wiele nadrobić. Potwierdzeniem jest chociażby niedawna „Kobieta w czerni” (reż. James Watkins, 2012), niezbyt udana historia o nawiedzonym domu i obdarzonej destrukcyjną mocą zjawie. Zawodzą równieżSzepty” (reż. Nick Murphy, 2011 – polska premiera 15 czerwca), opowieść o kobiecie demaskującej działania spirytualistów, która po raz pierwszy w swej karierze zmierzy się z prawdziwymi pozaziemskimi zjawiskami. Brytyjczycy stawiają największy nacisk na klimat – rezydencje osadzone na wrzosowiskach czy posępnych bagniskach mają swój nieodparty urok, jednak same historie są wtórne i przewidywalne, nie zaskakują już, a zwroty fabularne, wyeksploatowane przez wcześniejsze produkcje o duchach, wydają się oklepane i banalne. Nawet tajemnicze i charakterystyczne dla Wysp plenery nie są w stanie odciągnąć uwagi widza od faktu, że brytyjskie opowieści o duchach nadal biernie powielają gatunkowe klisze i wciąż poszukują własnego języka.

3. Dzieci i młodzież

Agresywni nieletni to jedna z największych bolączek Wielkiej Brytanii, co ma swoje odbicie w filmach z ostatnich lat, naturalnie również w horrorach. Sztandarowym przykładem jestEden Lake” (reż. James Watkins, 2008), przerażający i przygnębiający survival o grupie nastolatków, która wolny czas pożytkuje, urządzając sobie polowanie na parę obozowiczów. Grającą na emocjach, brutalną historię opowiada również „Cherry Tree Lane” (reż. Paul Andrew Williams, 2010), przykład home invasion – tutaj grupa nastolatków włamuje się do domu i znęca nad mieszkańcami. Pewną wykładnią społecznych lęków są „Dzieci” (reż. Tom Shankland, 2008), horror, gdzie – ponownie – tajemnicza choroba atakuje tylko nieletnich, programując ich, by zaczęli eliminować dorosłych.
 
"Szepty", fot. ITI Cinema

Niegdyś Brytyjczycy wyznaczali kierunek kinu grozy, choćby za sprawą kultowych filmów z wytwórni Hammer. Dziś, skuszeni hollywoodzkimi fabułami, często zapominają o własnym gatunkowym dziedzictwie i starają się przetwarzać motywy eksploatowane przez kino amerykańskie. Z różnym skutkiem.
 

 

Sonia Miniewicz / Portalfilmowy.pl
Źródło: Portalfilmowy.pl