Ambitne kino i carska tradycja



 O sytuacji kina rosyjskiego z Diną Nazarową, dziennikarką moskiewskiego miesięcznika „Iskusstwo kino” rozmawia Rafał Kotomski.

Rafał Kotomski: Andriej Konczałowski twierdzi, że w dzisiejszym kinie nawet jeśli ktoś nakręci arcydzieło, publiczność tego nie zauważy. Bo ważne są filmy, które się dobrze sprzedają i zostają szybko zapomniane. Jak to wygląda w rosyjskim kinie – powstają arcydzieła?

Dina Nazarowa: Niewątpliwie rosyjska publiczność z niecierpliwością czeka na arcydzieła. Ale czy one powstają? Czasami to są naprawdę dobre filmy, ale do tego, by uznać je za wybitne zapewne potrzeba więcej czasu, dystansu. Na gorąco trudno to ocenić.

Dina Nazarowa, fot. Rafał Kotomski/SFP

Po jakich twórcach spodziewa się Pani tych dobrych filmów?

Czekam na każdy film Siergieja Łoźnicy. W tegorocznym konkursie na festiwalu w Cannes reżyser pokaże film „We mgle”, opowiadający o wydarzeniach z okresu II wojny światowej na Białorusi, według powieści Wasilija Bykowa. Spodziewam się, że będzie to film wyjątkowy, znakomity. Poprzedni obraz tego artysty - Szczęście ty moje - był bardzo ciekawy. Wiele oczekuję też po nowym filmie Wasilija Sigariewa „Żyć”, pokazanym już na festiwalu w Rotterdamie.

Znakomity „Faust” Aleksandra Sokurowa wygrał ubiegłoroczny festiwal „Sputnik” w Warszawie. Może reżyser teraz szykuje kolejne wybitne dzieło?

Sokurow dostał właśnie grant na film dokumentalny o Wersalu. Przypomnę, że wcześnie zrealizował dokument o Ermitażu. Jego nowy obraz ma powstać w koprodukcji rosyjsko – francuskiej. Wspomnę jeszcze o Andrieju Bałabanowie, na każdy jego film również z niecierpliwością czekam. Tworzy wyjątkowe, niepowtarzalne kino.

Mam takie wrażenie, że w Rosji powstaje dużo interesujących filmów. Czy to oznacza, że kino jest w dobrej kondycji?

Nazwałabym ją raczej trudną. Mam na myśli sytuację ekonomiczną, choć paradoksalnie nie chodzi o to, że nie ma pieniędzy. Po prostu są rozdzielane w ten sposób, że dostaje je siedem największych studiów filmowych. Podobna sytuacja ma miejsce od reformy kinematografii w 2009 roku. Tegoroczny budżet na filmy w Rosji to ponad 5 miliardów rubli czyli ok. 450 mln złotych. Z tych pieniędzy 75 proc. trafia od razu do federalnego funduszu Fond Kino, stamtąd zaś do największych producentów, którzy sami decydują na jakie filmy wydawać. Nie mamy komisji scenariuszowej, jak w Polsce. Nie ma też instytucji podobnych do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej czy Studia im. Andrzeja Munka. Okazuje się przy tym, że nasz system jest bardzo nieskuteczny. Do Fundacji Kino wraca bardzo mało pieniędzy. W 2011 roku z wydanych 3,5 miliarda rubli zwróciło się zaledwie 100 milionów.

To znaczy, że publiczność głosuje na „nie” nogami i po prostu większość tych produkcji odrzuca?

Okazuje się, że nawet bardzo dobre filmy u nas są nierentowne. Box office wykazuje straty nawet w przypadku tak dobrych filmów, jak „Elena” Andrieja Zwiagincewa czy „Żyła sobie baba” Andrieja Smirnowa. Zupełną porażką z finansowego punktu widzenia okazał się film „Syberia mon amour” Sławy Ross, który bardzo podobał się w Polsce i dostał 50 nagród na różnych międzynarodowych festiwalach. Naszym kinem rządzą paradoksy. Film Sławy Ross zarobił ledwo 20 tysięcy dolarów!

Może przyczyną jest komercja zalewająca kina? Ludzie wybierają łatwą w odbiorze papkę zamiast filmów ambitnych...

Trudno mieć pretensje do widzów, że lubią kino popularne czy familijne. Natomiast kino artystyczne, festiwalowe powinno być chronione przez politykę państwa. Należy stwarzać mu możliwości rozwoju, dbać o właściwą dystrybucję. U nas nierzadkie są sytuacje, gdy dobry film nie może być rozpowszechniony, bo brakuje dostatecznej ilości kopii. Niestety, uważam, że dla kina trudnego, często nawet kontrowersyjnego stworzono w Rosji niewielkie możliwości rozwoju.

Sporo Rosjan chodzi do kina?

Tak, czasami w okresie świąt trudno wręcz o kupienie biletu. Podobnie zresztą, jak na spektakl baletowy czy koncert. Ostatnio chciałam obejrzeć balet „Don Kichot” w Petersburgu i mimo, że bilety kosztowały 7 tys. rubli (ok. 650 złotych) odeszłam od kasy z kwitkiem. Ale mamy też wielki problem piractwa i wiele osób po prostu ściąga filmy nielegalnie z internetu. W dzisiejszej Rosji to już zjawisko na masową skalę. Sądzę, widownia kin skupia się głównie w wielkich miastach. Na prowincji nie ma multiplexów, a tylko monoplexy czy duplexy. W całym kraju mamy ponad 2700 ekranów. Pojęcie kinomana ma u nas starą i powiedziałabym nawet „carską” tradycję. Rozmawiamy w kinie „Chudożestwiennyj” najstarszym w Moskwie, które wybudowano za ostatniego cara Mikołaja II – wielkiego miłośnika kina.

Portalfilmowy.pl jest patronem medialnym Festiwalu.


Rafał Kotomski / Portalfilmowy.pl
Źródło: Portalfilmowy.pl