Kino ostatniej przygody. Refleksje o końcach świata we współczesnym kinie



"Stało się wielkie trzęsienie ziemi i słońce stało się czarne jak włosienny wór, a cały księżyc stał się jak krew. I gwiazdy spadły z nieba na ziemię, podobnie jak drzewo figowe wstrząsane silnym wiatrem zrzuca na ziemię swe niedojrzałe owoce. Niebo zostało usunięte jak księga, którą się zwija, a każda góra i wyspa z miejsc swych poruszone. (...) bo nadszedł Wielki Dzień Jego gniewu, a któż zdoła się ostać?"

Apokalipsa św. Jana to najstarszy tekst kultury obrazujący koniec świata. Operuje ona trudną do rozszyfrowania symboliką, jej znaczenie jest więc odwiecznym przedmiotem analiz. Badacze szukają w niej zaszyfrowanych wiadomości – przepisów na przetrwanie. Mijające lata nie zmieniły też powszechnie panującego przekonania, że Apokalipsa wciąż oddziałuje przede wszystkim za pośrednictwem obrazów. Jej nazwa pochodzi od greckiego słowa apokalypsis oznaczającego odsłanianie i ujawnianie ukrytych przestrzeni. Na obrazie bazuje też kino. Współcześni twórcy przyzwyczaili nas do określonych post-apokaliptycznych wizji świata, w którym żyjemy. Nowocześni wizjonerzy wykorzystują rekwizyty codzienności i obracają je przeciwko człowiekowi. To, co wydawało się mu niezbędne do życia, ulega całkowitemu rozpadowi. Przedmioty, które stanowiły przyjemny dodatek, walają się wśród śmieci zupełnie nienaruszone.

"Droga", fot. Kino Świat

"Drogę" (2009) Johna Hillcoata widziałam ponad trzy lata temu, ale do tej pory nie mogę wyrzucić z pamięci sceny, w której z zardzewiałego automatu z napojami wypada puszka coca-coli i toczy się kilka metrów po ziemi. Ostatni symbol starego świata znika nam z oczu. "Nasz świat to świat rzeczy" – pisał Henry Miller wspominając jedną ze swoich podróży po Ameryce – "składa się z wygód i luksusu, a przynajmniej z przemożnej chęci ich posiadania. W obliczu nadchodzącej katastrofy najbardziej lękamy się utraty naszych błyskotek, ozdóbek, wszystkich tych swojskich udogodnień, z którymi wcale nie czujemy się znowu tak swojsko. Nie jesteśmy spokojnym ludem; (…)" Ostatnia fraza zapisana przez autora jest w tym kontekście kluczowa. Lęk towarzyszył ludziom od zawsze, cywilizacja podszyta jest strachem przed własnym upadkiem. Boimy się tego, czego nie znamy i nad czym nie potrafimy zapanować. Jedną z tych rzeczy wciąż są wirusowe choroby, które dla kina ostatniej przygody niezmiennie stanowią nośne tematy i podatne na interpretację wątki.

"Ostatnia miłość na Ziemi", fot. Gutek Film

OBSZAR OBJĘTY KWARANTANNĄ

Na polskie ekrany wchodzi film "Ostatnia miłość na Ziemi" – historia miłosna między Evą Green a Ewanem McGregorem. Między tą parą nie ma chemii. Dużo lepszy trop wskazuje oryginalny tytuł filmu Davida Mackenziego. "Perfect Sense" interpretować można na dwa sposoby – szukamy sensu wydarzeń, które mamy przed oczami lub doskonałego zmysłu pozwalającego pozostać człowiekowi w kontakcie ze światem. Bohaterowie "Ostatniej miłości…" sukcesywnie tracą kolejne zmysły. Ich kontakt ze światem zostaje przez to wyraźnie zaburzony. Nie czują już zapachów, smaków, co będzie, gdy oślepną? Na świecie pojawił się wirus. Nie sposób znaleźć przeciwciał, które zablokują jego działanie.

Tytuł jest nieoczywisty, film także stanowi pewne novum wśród apokaliptycznych produkcji w regularnych odstępach czasu pojawiających się na ekranach kin. W tym z pozoru klasycznym filmie Mackenzie dokonał interesującego przesunięcia akcentów. Obrazy zdewastowanego świata nie są tłem wydarzeń rozgrywających się na pierwszym planie. Widzimy je w krótkich odsłonach, powracają na zasadzie prostego refrenu przypominającego widzom, o czym jest piosenka. O czym w istocie jest więc film? O przetrwaniu, nie o końcu. O niesamowitej zdolności człowieka do adaptowania się do nowych warunków życia, o przezwyciężaniu słabości swoich organizmów, o walce, która ma sens.

"Miasto ślepców", fot. Best Film

Zmysły tracili też bohaterowie "Miasta ślepców" (2008) Fernando Meirellesa. Brazylijski reżyser przyglądał się im jednak z bardziej oczywistej perspektywy. Widzom pokazał zaśmiecone miasto, moralną degrengoladę i próby tworzenia nowego społeczeństwa na starych zasadach. Utrata wzroku nie prowadzi do utraty pamięci, kalecy bohaterowie filmu Meirellesa kurczowo trzymają się więc formuły, która napędzała dynamikę świata, jaki dawno przeminął. Ci, którzy stracili węch w "Ostatniej miłości…" podobno utracili również wspomnienia. Dzięki temu stali się gotowi na tworzenie własnej rzeczywistości od nowa.

"Contagion - epidemia strachu", fot. Warner Bros.

Po mieście trawionym przez wirusy, równie bezcelowo jak bohaterowie "Miasta ślepców", błąkały się główne postaci w filmie "Contagion" (2011) Stevena Soderbergha. Jego polski podtytuł – "Epidemia strachu" – świetnie oddaje charakter filmu i jego finalne przesłanie. Nieźle koresponduje on również z nastrojami społecznymi związanymi z szerzącymi się na świecie schorzeniami. Soderbergh ukazał w swoim filmie panikę, która jest pierwszą chorobą, na jaką zapada gros społeczeństwa. Udowodnił, że jest się czego bać – krok po kroku pozbawiał życia wszystkie gwiazdy grające w jego filmie, drwiąc z naszej pewności, że aktorka rangi Gwyneth Paltrow nie może umrzeć w pierwszej scenie. Jego świat jest jednak zbyt zabałaganiony zbędnymi przedmiotami i przesycony strachem, który wizualizuje się na ekranie zamiast wchodzić pod skórę i mrozić krew w żyłach widzów. Lęk najgłębiej przeżywa się zaś w samotności.

PUSTYNNE MIRAŻE

Kiedy opadnie pierwszy kurz, okazuje się, że prawie nikt nie przeżył zawieruchy. Wokół często jest tylko pustynia lub stylizowany na nią wyludniony obszar, który trzeba przemierzyć z nadzieją na odnalezienie nowego świata. W pustynnej, post-apokaliptycznej przestrzeni rozgrywał się "Mad Max" (1979) George’a Millera, przez wyludniony świat przemierzają bohaterowie wspomnianego powyżej filmu "W drodze" Johna Hillcoata. Pustynia to zarazem symbol ogromnej wolności i wielkiej niewoli.

"Mad Max", fot. Metro-Goldwyn-Mayer Studios

W dobie kontrkultury stanowiła ona miejsce, które było wolne od reguł narzucanych przez cywilizację, puste i niezasiedlone. Na pustynnych obszarach założono pierwsze utopijne miasto, wiele lat wcześniej przedzierali się przez nie pierwsi amerykańscy osadnicy. Dziś robią to bohaterowie post-apokaliptycznych filmów. Ich wędrówka – pozornie tak jałowa – zapowiadająca, że to droga jest ostatnią przygodą, jaka zapisze się w ich pamięci – w istocie niesie więc ze sobą nadzieję podsycaną przez doświadczenia pionierów. Pustynne miraże są złudne, bywa że stają się jednak przedmiotem transcendencji. Pustynia jest bowiem atrybutem Słońca – nie tworzy życia, ale daje dostęp do obcowania z czystym, niebiańskim światłem i wiecznością.

CISZA NA MORZU

Strach, epidemia, ucieczka i wędrówka to elementy, które wprowadzają chaos w uporządkowany świat. Na nich bazują twórcy, którzy chcą zniszczyć rzeczywistość w spektakularny sposób. A co jeśli świat umiera w ciszy? Co jeśli kończy się w chwili, gdy zgaśnie ostatnia żarówka, a jedyny huk, jaki rozlega się wokół to wiatr świszczący w naszych uszach? Może to najbardziej naturalna wizja końca – tak jak najbardziej naturalna dla człowieka jest śmierć przychodząca we śnie? Może to najpiękniejsza apokaliptyczna wizja, jaką można sobie wyobrazić. Może dlatego "Koń turyński" (2011) Beli Tarra jest tak niezwykle magnetyzującym filmem.

"Melancholia", fot. Gutek Film

Reżyser skupia się na pokazaniu rutyny, w jaką wpada człowiek, akcentuje jego codzienność. Patrzy na świat najprościej jak się da, portretuje go w czarno-białych barwach, bo to wystarczy. Komu potrzebna feeria kolorów? Kto chce słuchać krzyków i lamentów? Żadne rytuały już nas nie uchronią. Przekonywał o tym Lars von Trier w swojej "Melancholii" (2011). "Melancholia bywa piękna. Jest jak smutna kobieta o głębokim spojrzeniu. Tylko ona wydaje się mieć głęboką świadomość tego, że „cokolwiek się w życiu ludzkim liczy, liczy się dlatego, że życie ludzkie ma kres i że ludzie o tym wiedzą". Bela Tarr twierdzi, że wystarczy być razem i współdzielić umieranie. Zawsze umiera się w samotności? Może tak. A może warto przestać w to wierzyć.


Anna Bielak
Źródło: Portalfilmowy.pl