Felieton Głaczyńskiego: noworoczne wyzwania amerykańsko-rosyjskie

Osoba wprowadzona w stan hibernacji gdzieś w drugiej połowie ubiegłego wieku, po przywróceniu do życia, rzucona w wir ostatnich doniesień na temat stosunków amerykańsko-rosyjskich, mogłaby odnieść wrażenie, że czas zatrzymał się w minionej epoce. Wzajemne prośby, groźby, oskarżenia, demonstracje siły. Czy to stały element politycznej gry, czy może swego rodzaju zaczątek zimnej wojny na miarę XXI wieku?

Dwa kraje od lat nazywane supermocarstwami, w dobie kryzysu, szukają rozrywki. W czasie, gdy to polityka wewnętrzna i ratowanie finansów państwa wydają się być głównymi zadaniami, wymiana „uprzejmości” na arenie międzynarodowej budzi różne skojarzenia. Trudno chwilami nie odnieść wrażenia, że spory Stanów Zjednoczonych i Rosji to przepychanki dawnych potęg, coraz mniej znaczących we współczesnym świecie. Bieg globalnych wydarzeń już od dawna nie jest kreowany przez bilateralny konflikt dwóch bloków politycznych. Co więcej, nowe potęgi odbierają im część wpływów, przede wszystkim ekonomicznych. Pozostając w napięciu, Waszyngton i Moskwa oddalają się od siebie. Zmniejsza się również siatka ich wzajemnych powiązań. Z pewnością nie jest to gospodarka, ponieważ wzajemne relacje handlowe są na zaledwie przeciętnym poziomie.

Dziś spór pomiędzy USA i Rosją osadza się jedynie na kwestiach związanych z bezpieczeństwem, gdyż tylko one są elementem wzajemnego wpływu mocarstw na siebie. Pozytywnym krokiem w kierunku unormowania stosunków na tym polu było porozumienie “nowy START’ będące owocem polityki resetu amerykańsko-rosyjskiego zapoczątkowanej przez prezydenta Baracka Obamę. Dzięki niemu, z korzyścią dla obu stron udało się unormować kilka kwestii, jak choćby kwestie redukcji arsenałów nuklearnych. Ostatnie negocjacje pomiędzy NATO a Rosją pokazują jednak, że droga do pełnego porozumienia jest daleka.

Rosjanie grając umiejętnie antyamerykańską nutą próbują tworzyć narracje osaczonej twierdzy, której jedynym wyjściem jest obrona własnych granic. Mimo zapewnień o niekierowaniu tarczy przeciw Moskwie, rosyjscy politycy twardo stoją na stanowisku o konieczności przeciwstawiania się wszelkim tego typu inicjatywom Zachodu. Tak po prostu. W imię zasady strategicznej równowagi.

Okoliczności w jakich partia Władimira Putina zwyciężyła ostatnie wybory były okazją do przeprowadzenia politycznego trash-talk. Premier Rosji, były agent służb specjalnych, błyskawicznie wskazał odpowiedzialnych za rozczarowujący wynik Jednej Rosji. Nie zabrakło też uszczypliwości na temat amerykańskiego sposobu głosowania. Został on określony, jako niemogący służyć za wzorzec otwartości i sprawiedliwości. Z kolei Stany Zjednoczone w dyplomatycznym stylu pogratulowały demonstracji rosyjskiej opozycji i wyraziły zaniepokojenie przebiegiem głosowania. W odpowiedzi Kreml zadeklarował „przyjacielską” ignorancję krytycznych uwag zza oceanu.

Co ciekawe, zarówno USA jak i Rosja, co prawda z różnych pobudek, w oficjalnych deklaracjach popierają kontynuacje programu resetowania wzajemnych relacji. Putin, gdyż widzi w tym szansę na osiągniecie kilku cennych korzyści. Amerykanie, ponieważ zdają sobie sprawę, że innej, łatwiejszej formy normalizowania stosunków z Rosją nie ma. Najbliższe miesiące pokażą czy regres w stosunkach bilateralnych to trwałe zjawisko.

A punktów zapalnych przybywa z każdym tygodniem: dalsze negocjacje z NATO na temat systemu bezpieczeństwa nuklearnego, trudna walka o wpływy polityczne na wschodzie i Unii Europejskiej, obrona interesów gospodarczych, w tym kwestia warunków na jakich Rosja przystąpi do Światowej Organizacji Handlu.

Tak istotny dla losów Rosji i Stanów Zjednoczonych rok 2012 pokaże, czy Władimir Putin wciąż będzie robił wszystko, by – jak sam to określił – nie dołączyć do grona wasali Stanów Zjednoczonych. Jak będzie reagować na to obecna i ewentualna nowa administracja amerykańska? A może konflikty podupadłych mocarstw zejdą na drugi plan wobec innych, bardziej istotnych dla świata zjawisk?

Maciej Głaczyński

 

Maciej Głaczyński – student Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. W latach 2007-2010 relacjonował przebieg najważniejszych wydarzeń siatkarskich w kraju. (spotkania ligowe, mecze reprezentacji, europejskie puchary). Pasjonat historii polityki zagranicznej USA.